Piotr Tomasik: To już definitywny koniec piłkarskiej kariery Mirosława Szymkowiaka? Jest jeszcze jakaś szansa na pański powrót na boisko?
Mirosław Szymkowiak: Nie, nie ma.
Główną przeszkodą są pańskie kłopoty zdrowotne?
- (śmiech) Wie pan co, to już chyba czwarty taki telefon w tej kwestii w ostatnim czasie. Nie wiem, czy coś u was tam wisi i skąd się to wzięło. Od półtora roku nikt już nie pyta o tę sprawę, a teraz się zmieniło. Kilka dni temu zadzwonił do mnie jakiś pan i mówił, że mam grać w jakimś klubie. Nie za bardzo wiem, o co chodziło. To dla mnie zagadka. Już dwa lata temu mówiłem, iż kończę z piłką, bo na kontynuowanie kariery nie pozwalają mi problemy zdrowotne.
Jakie ma pan plany na przyszłość? Obecnie pracuje pan jako reporter telewizyjny, a co potem? Myśli pan o zawodzie trenera?
- Nie, nie brałem tego tematu pod uwagę. Mam 32 lata i o trenerce nie myślę. Nie mogę tego wariantu zupełnie wykluczyć, bo różnie się w życiu dzieje. Jednak dla mnie ta kwestia na razie nie istnieje.
Ale przy piłce pan chyba pozostanie? Sama praca w telewizji też o czymś świadczy.
- Tak, staram się pozostać przy futbolu. Na razie jestem zatrudniony w Canal+ i dopóki będę chciał jeździć z ekipą na mecze, będę jeździł. Za długo był człowiek związany z piłką, aby z dnia na dzień rzucić to w zapomnienie. Dlatego też działam jako reporter.
Nie marzy pan o jakiejś ciepłej posadzie dyrektora sportowego? Za przykład niech posłuży Radosław Michalski, z którym grał pan w Widzewie, obecnie sprawuje tę funkcję w gdańskiej Lechii.
- Fakt, mam kilku kolegów, którzy poszli w tę stronę. Darek Gęsior pracuje w Ruchu Chorzów, Tomek Kłos w Łódzkim KS, do niedawna w Wiśle Kraków zatrudniony był Grzesiek Mielcarski. Obecnie o tym temacie raczej nie myślę, choć wstępne propozycje już miałem, aby zająć się jakimiś sprawami organizacyjnymi. Na razie zajmuję się innymi kwestiami, a te, o których pan wspomniał, mnie nie interesują.
Myślałem, że może pan wyrazi chęć pracy w ulubionym Widzewie, który ostatnio negocjował umowę z Tomaszem Łapińskim, byłym piłkarzem.
- Zgadza się, Tomek ma być doradcę ds. kibiców, aby kontakt był z nimi dobry. Bardzo się cieszę, że byli zawodnicy zaczynają działać w klubach. Jest to pewnego rodzaju świeża krew, która w polskim futbolu jest potrzebna. Ja jednak na razie nie zamierzam nigdzie pracować. Jako dyrektor sportowy, rzecz jasna. To, co robię obecnie, daje mi sporo radości.
Jak pan obserwuje ligowe rozgrywki, to jakie odnosi wrażenie? Że w ciągu ostatnich pięciu lat jej poziom poszedł w górę czy też wręcz przeciwnie?
- To jest naprawdę ciężko ocenić. Piłka nożna bardzo się zmienia. W ekstraklasie zawsze były i słabsze zespoły, i takie mocniejsze - dwa bądź trzy - które się wyróżniały. Teraz troszeczkę się to wyrównało. Wiadomo, jest Wisła Kraków, która jest bardzo mocna. Zarówno jeśli chodzi o budżet, jak i sam zespół. Bardzo blisko mistrzów Polski jest jednak Lech Poznań. Obie drużyny udowodniły na arenie międzynarodowej, że tak słabo w europejskim futbolu też nie stoimy. Zobaczymy, jak dalej będzie to wyglądało. Na pewno nie powiem, że polska ekstraklasa jest słabsza, tylko... inna. Nie ma już tak, jak przed kilkoma laty, iż prym ligowy wiodły tylko Legia, Widzew, a potem Wisła. Teraz do czołówki dochodzą kolejne zespoły, co sprawia, że liga jest ciekawsza.
Co się tyczy europejskich pucharów, to chyba przyzna pan, że krakowianom ostatnio brakuje szczęścia w losowaniach. Wszyscy skazują bowiem mistrzów Polski na porażkę z angielskim Tottenhamem.
- Zgadza się. Ale po zwycięstwie Wisły nad FC Barceloną wszyscy powinni nabrać dla niej odpowiedniego szacunku. Jestem też spokojny o grę drużyny Macieja Skorży i jestem przekonany, że awansujemy dalej! Zapewniam, iż na szansę krakowian w tej konfrontacji będę patrzył bardzo optymistycznie. Wisła nie zagra już tak słabego meczu, jak kilka tygodni temu w Hiszpanii. Grając przeciwko takiej drużynie, nasi piłkarze mogli zdobyć niezbędne doświadczenie, którego na ogół brakuje w decydujących starciach. Teraz mistrzowie Polski już je mają i wiem, że równie mizerny występ, jak z Barcą, już im się nie przytrafi. Wygrywając z nimi 1:0, pokazali bardzo dużo i podobnie muszą zagrać z Tottenhamem. O wynik tego dwumeczu będę spokojny.