Gonią lidera (relacja)

- Najbardziej cieszą punkty i to, jak na boisku walczymy. Pokazujemy, że jesteśmy drużyną, która wie o co grać - mówił po meczu uśmiechnięty Adrian Budka. Jego Widzew, pokonując Kmitę i umacniając pozycję wicelidera, potwierdził, iż zamierza powrócić do ekstraklasy

Spotkanie rozpoczęło się od ataków gospodarzy. Już w 5. minucie Przemysław Oziębała otrzymał znakomite podanie, przerzucił futbolówkę nad bramkarzem i gdy wydawało się, że ta jest na najlepszej drodze do bramki, w porę interweniował jeden z obrońców Kmity. Później widzewiacy próbowali strzelać z dystansu - najpierw Adrian Budka, potem Łukasz Juszkiewicz, aż wreszcie Marcin Robak.

Kilka chwil później ten ostatni już nie zawiódł. Po podaniu Juszkiewicza w dziecinny sposób poradził sobie z obrońcami Kmity, a potem płaskim strzałem pokonał Mariusza Różalskiego. Był to siódmy gol napastnika Widzewa w tym sezonie!

Po bramce łodzianie starali się pójść za ciosem, choć goście wcale nie zamierzali utrudniać im zadania. W 38. minucie Marcin Makuch tak niefortunnie podawał głową do bramkarza, że strzeliłby samobója. Zmierzającą do siatki piłkę zdołał jednak złapać golkiper, który wygrał pojedynek biegowy z Budką.

Szczęścia próbował też Łukasz Masłowski, który z ośmiu metrów trafił w poprzeczkę. Co ciekawe, to drugi jego mecz z rzędu, w którym w podobnej sytuacji uderza w to samo miejsce. Niewiele do zdobycia gola zabrakło też Oziębale (podawał mu Robak), który w sytuacji sam na sam przegrał z Różalskim.

Po przerwie zdecydowanie lepszą stroną był zespół Kmity. Wydawało się, że pierwszy celny strzał gości w 57. minucie, nie sprawi, iż podopieczni Roberta Moskala przejmą inicjatywę. Ale po chwili Makuch był o krok od zdobycia gola (świetnie interweniował Maciej Mielcarz), a Paulius Paknys uderzał tuż nad bramką.

Piłkarze Kmity mieli przewagę, a Widzew starał się grać z kontry. Efektem tego były dwie okazje strzeleckie Budki. W pierwszej uderzał niecelnie z dystansu, w drugiej - po ładnym podaniu Oziębały - miał przed sobą już tylko Różalskiego. Choć strzelił tuż obok słupka, trzeba przyznać, że był w dość niewygodnej sytuacji.

Bliski zdobycia gola był także Tomasz Lisowski, który z rzutu wolnego uderzył idealnie w okienko. W tej sytuacji znakomitą robinsonadą wykazał się golkiper Kmity, który chwilę później nie popisał się przy drugim dla Widzewa golu. Po dośrodkowaniu "Liska" z rzutu rożnego najwyżej w polu karnym wyskoczył Piotr Stawarczyk i głową skierował futbolówkę do siatki.

Choć Widzew wygrał różnicą dwóch bramek i trzy punkty zdobył zasłużenie, rozegrał najsłabsze spotkanie na własnym boisku w tym sezonie. - Był to ciężki mecz. Widzieliśmy, że Kmita jest dobrym zespołem i może nam się przeciwstawić - powiedział po meczu "Stawar". - Pokazujemy, że jesteśmy drużyną, która wie o co gra - dodał Adrian Budka.

Widzew Łódź - Kmita Zabierzów 2:0 (1:0)

1:0 - Robak 27'

2:0 - Stawarczyk 80'

Składy:

Widzew Łódź: Mielcarz - Broź, Ukah, Stawarczyk, Lisowski, Budka (90' Bednar), Juszkiewicz, Panka, Masłowski (66' Mierzejewski), Robak, Oziębała (76' Napoleoni).

Kmita Zabierzów: Różalski - Makuch, Paknys, Cios, Powroźnik, Romuzga, Bębenek (77' Szwajdych), Gawęcki, Wasilewski (67' Bagnicki), Fabianowski, Kościukiewicz (67' Cebula).

Żółte kartki: Broź, Lisowski (Widzew) oraz Bębenek, Cios (Kmita).

Sędzia: Dariusz Giejsztorewicz (Suwałki).

Widzów: 4402.

Najlepszy piłkarz Widzewa: Marcin Robak.

Najlepszy piłkarz Kmity: Dariusz Gawęcki.

Piłkarz meczu: Marcin Robak.

Komentarze (0)