"Kosa" był graczem Brunatnych od lipca 2011 roku. Dla bełchatowskiego klubu rozegrał w sumie 34 spotkania, w których zdobył jedną bramkę i zanotował 12 asyst. W październiku minionego roku został przesunięty do drużyny Młodej Ekstraklasy. Oficjalnie decyzję tę tłumaczono słabą postawą byłego reprezentanta Polski w spotkaniu z Polonią Warszawa (0:5), w którym został zdjęty z boiska już w 37. minucie gry, a nieoficjalnie powodem ukarania doświadczonego skrzydłowego było to, że głośno domagał się uregulowania zaległości finansowych wobec zawodników.
11 stycznia Kosowski rozwiązał kontrakt z GKS-em, a już dzień później związał się z Wisłą, której barw bronił już w latach 1999-2003 oraz jesienią sezonu 2007/2008 i dla której rozegrał 73 oficjalnych spotkań, w których strzelił 21 bramek. Zdobył z ekipą z Reymonta 22 trzy mistrzostwa Polski, dwa krajowe puchar i Puchar Ligi.
Już w pierwszej wiosennej kolejce będzie mógł "odwdzięczyć" się bełchatowianom za jesienne upokorzenie. - Takie rzeczy w życiu piłkarza się zdarzają i nie zawsze piłkarze mają na to wpływ. Przechodziłem przez to na Cyprze i szkoda, że musiałem przez to przejść w Bełchatowie, ponieważ w pierwszym sezonie byłem tam wiodącym zawodnikiem i w dużej mierze przyczyniłem się do tego, że zespół nie spadł wtedy z ligi - mówi Kosowski i dodaje: - Czy mnie to boli? Nie. Szkoda tylko, bo można było się inaczej zachować. Nie chciałbym źle się wypowiadać i w ogóle do tego wracać. Nie mam nikomu za złe niczego oprócz jednej rzeczy: że ktoś w Bełchatowie powiedział, że ja mógłbym odpuścić mecz. To było obraźliwe i nie na miejscu, bo nigdy w moim życiu sportowym nie było takiej sytuacji, żebym mógł coś sprzedać lub kupić na boisku.
Kosowski w swoim stylu odgryza się władzom GKS-u: - Czytałem na stronach GKS-u komentarze i widzę, że ten pierwszy mecz to chyba będzie rekord frekwencji w historii klubu, bo wszyscy bardzo chcą mi "podziękować". Liczę na to i mam nadzieję, że prezes też już liczy zyski ze sprzedaży biletów.