W Turze jak w cyrku Monty Pythona

Na pytanie dotyczące nowego trenera, u osób związanych z klubem zdziwienie sięgało zenitu. W tym zdziwieniu ukrywana była jednak pewna prawda. Otóż właśnie osoba Marka Leśniaka (trenera który miałby zostać szkoleniowcem Tura) była najbardziej skrywaną tajemnicą klubową, która nieszczęśliwie wyszła na jaw.

Nie zmienia to faktu, że oficjalnie zdementowano pogłoskę zmiany trenera i objęcia funkcji przez Leśniaka. Także w środę kierownictwo klubu potwierdziło, że trenerem Tura jest Tylak i Marek Leśniak nie będzie trenował Tura. Nijak ma się to do wywiadu, który ukazał się w środowym wydaniu Przeglądu Sportowego z Markiem Leśniakiem, w którym to szkoleniowiec stwierdza, że będzie trenerem Tura i wszelkie warunki z klubem ma już uzgodnione. - Pewien menedżer piłkarski od jakiegoś czasu szukał dla mnie pracy poza granicami Niemiec. I to nie tylko w Polsce. To on nawiązał kontakt z klubem z Turku. Później wszystko potoczyło się bardzo szybko. W ciągu kilku dni ustaliłem wszelkie warunki - tak odpowiedział na łamach prasy Marek Leśniak.

Należy się zastanowić zatem, kto mówi prawdę a kto kłamie? Co więcej żeby było jak w cyrku i czeskim filmie wtorkowe zajęcia prowadził nadal trener Tylak. Przyzwoitość i pewne zasady etyki nakazywałby więc by działacze z Turku najpierw zakończyli współpracę z jednym szkoleniowcem by rozpocząć z drugim. A nie załatwiali posadę kolejnemu za plecami trenera Tylaka, przynajmniej nie na forum publicznym co ma miejsce w wywiadzie z Leśniakiem.

Takie działania nie służą niestety klubowi i drużynie, zwłaszcza, że to ona znajduje się w głębokim kryzysie.

Komentarze (0)