Gieksa wykorzystała tragiczną postawę zielonych - relacja z meczu Warta Poznań - GKS Katowice

Tak słabej Warty dawno nie widziano! Poznaniacy liczyli na rehabilitację po ostatniej porażce z Arką Gdynia, tymczasem zagrali tragicznie i GKS Katowice z łatwością wywiózł z ich stadionu trzy punkty.

Pierwsza połowa dość długo nie zwiastowała marazmu warciarzy. Przy stanie 0:0 oba zespoły stwarzały podobną ilość sytuacji. Nie było ich wiele, zazwyczaj następowały po stałych fragmentach, jednak rywalizacja miała wyrównany przebieg.

Z upływem czasu na boisku zrobiło się dość sennie i wszystko wskazywało na to, że do przerwy będziemy mieć bezbramkowy remis. Tak się ostatecznie nie stało, bo w 39. minucie podopieczni Rafała Góraka zdobyli gola po pozornie niegroźnej akcji. Z lewego skrzydła dośrodkował Przemysław Pitry, a piłkę do siatki głową skierował Grzegorz Fonfara. Egzekutor był pilnowany przez obrońców, mimo to zdołał zamknąć akcję i Łukasz Radliński skapitulował.

Warta mogła wyrównać jeszcze przed zejściem do szatni, ale atomowy strzał Alaina Ngamayamy z 18 metrów był minimalnie niecelny. Tydzień temu, gdy zieloni podejmowali Arkę Gdynia, lepsza w ich wykonaniu była druga połowa. Jednak tym razem do powtórki nie doszło. Było wręcz odwrotnie. Po przerwie warciarze grali tragicznie, bez przyspieszenia, bez ładu i jakiegokolwiek pomysłu na sforsowanie defensywy rywala. Najbardziej doświadczeni w drużynie Tomasz Magdziarz i Ngamayama robili co mogli, by zagrozić GKS, ale sami nie byli w stanie niczym zaskoczyć przeciwnika.

Tymczasem przyjezdni nie forsowali tempa. Spokojnie odliczali upływające minuty, bo doskonale widzieli, że poznaniacy mają kłopot ze stwarzaniem sytuacji. Nadeszła 54. minuta i na tablicy wyników było już 0:2. Po raz kolejny brzemienny w skutkach był brak zgrania w szeregach obronnych Warty. Nikt nie ruszył do piłki wybitej przez Michała Kołodziejskiego, ten błąd skrzętnie wykorzystał Deniss Rakels i precyzyjnym uderzeniem z 17 metrów nie dał szans Radlińskiemu.

Ostatnie pół godziny to prawdziwy koszmar dla warciarzy. W drużynie z Drogi Dębińskiej nie było widać wiary w sukces, co powodowało jednostajność gry i całkowity brak klarownych sytuacji. Sami katowiczanie nie spodziewali się zapewne, że przeprawa w Poznaniu będzie dla nich tak łatwa. Żal było patrzeć jak dysponująca przecież nie najgorszym składem Warta nie potrafi skonstruować choć jednej akcji. Prawda jest dla zielonych brutalna. Aktualnie są oni zlepkiem nazwisk, zupełnie nie tworzącym zespołu. Póki co spadkiem z I ligi nikt w Poznaniu martwić się nie musi (przewaga nad zagrożoną strefą wynosi osiem punktów), ale jeśli ekipa Macieja Borowskiego nie poprawi swojej dyspozycji, to za kilka tygodni jej położenie będzie dużo gorsze.

GKS natomiast ma już 27 oczek i choć nie rzuca na kolana stylem, to początek rundy wiosennej może uznać za w pełni udany. Trudno stawiać inną ocenę w sytuacji, gdy katowiczanie odnieśli dwa wyjazdowe zwycięstwa.

Warta Poznań - GKS Katowice 0:2 (0:1)
0:1 - Fonfara 39'
0:2 - Rakels 54'

Składy:

Warta Poznań: Łukasz Radliński - Wojciech Wilczyński, Maciej Wichtowski, Michał Kołodziejski, Adam Gajda, Alain Ngamayama, Paweł Giel (52' Mateusz Pogonowski), Tomasz Magdziarz, Paweł Czoska, Marcin Trojanowski (78' Michał Jakóbowski), Igor Jurga (71' Krzysztof Bartoszak).

GKS Katowice: Łukasz Budziłek - Dominik Sadzawicki, Mateusz Kamiński, Adrian Napierała, Jarosław Ratajczak (59' Michał Farkas), Bartłomiej Chwalibogowski, Sławomir Duda, Grzegorz Fonfara, Przemysław Pitry, Krzysztof Wołkowicz (72' Arkadiusz Kowalczyk), Deniss Rakels (85' Jewhen Radionow).

Żółte kartki: Wojciech Wilczyński, Marcin Trojanowski (Warta) oraz Jarosław Ratajczak, Dominik Sadzawicki (GKS).

Sędzia: Łukasz Bednarek (Koszalin).

Widzów: 1000.

Źródło artykułu: