- W trakcie meczu mogę grać na czterech pozycjach, mogę dostosować się do sytuacji. Nie mam problemów, jeśli chodzi o pomoc, ale nie jestem typowym bocznym pomocnikiem - przyznał pomocnik reprezentacji Polski, Radosław Majewski.
Gracz Nottingham Forest jeszcze nie wie, w jakiej roli może się znaleźć na boisku, jeśli dojdzie do takiej sytuacji. - Nie rozmawiałem z trenerem, nie było teraz takiej możliwości. Raz rozmawiałem, po meczu z Charltonem. Wtedy Waldemar Fornalik przyjechał, zobaczył jak gram i widocznie mu pasowałem do koncepcji, skoro tutaj jestem. Nie mieliśmy takich treningów w ustawieniach, żeby była pierwsza "11" i potem przeprowadzane rotacje. Nie mnie to oceniać, nie wiem, co trener o mnie myśli, sam nie będę się nad tym zastanawiał, bo decyzja należy do niego. Na razie trenowaliśmy w dwóch grupach, ale nie było widać w tym ustawień, nie było jeszcze małych gier ani niczego takiego - powiedział Majewski.
- To nie jest tak, że wiem jak podać tylko do Roberta - odparł pytany o współpracę na boisku z Lewandowskim. - Wiem też jak podawać do innych zawodników. Robert jest dobrym piłkarzem, wie doskonale co ma robić na boisku, a ja gram na innej pozycji. Wiem jak posłać piłkę do napastnika, ale sam też umiem bramki strzelać - dodał.
Z powrotem tego pomocnika do reprezentacji nieuchronnie nasuwają się pytania związane z sytuacją z 2008 roku, kiedy to po meczu Ukraina - Polska we Lwowie Majewski wraz z Arturem Borucem i Dariuszem Dudką zostali wyrzuceni z kadry. - Ludzie mogą sobie mówić, kiedyś się tym przejmowałem, a teraz wiem, na czym stoję i jak się zmieniłem. Zdaję sobie sprawę z sytuacji. To, że będą przypominać? Fajnie, mam nadzieję, że będzie rewanż, tym razem zwycięski a nie poza boiskiem, tak jak wtedy było - odparł zawodnik.
Spotkanie Polska - Ukraina cieszy się ogromnym zainteresowanie i możliwe, że w piątkowy wieczór na Stadionie Narodowym znajdzie się komplet publiczności. Planowana jest również specjalna, biało-czerwona oprawa. Czy takie tłumy robią wrażenie na pomocniku z The Championship? - Bo w Nottingham tak nie ma, przychodzą trzy tysiące osób... - żachnął się Majewski. - Jeśli chodzi o atmosferę to nie obawiam się, dla mnie to nawet lepiej, cieszę się, kiedy jest więcej ludzi. Wolę grać przy pełnych trybunach niż wtedy, kiedy jest garstka osób i słychać, jak ktoś stuka nogą, bo mu się nie podoba. Wolę jak jest taka typowo piłkarska atmosfera, kiedy każdy kibicuje aż ciarki mogą przejść po plecach. Tak naprawdę to właśnie dlatego się gra - przyznał Radosław Majewski.
- Wszyscy po to tu jesteśmy, żeby wygrać z Ukrainą. Taki jest cel, żeby zdobyć sześć punktów w dwóch meczach. Moim osobistym celem jest zagrać, a drużyna na pewno chciałaby wygrać - zapewnił reprezentant Polski.