Gra w pierwszej połowie nie układała się po myśli zawodników Widzewa Łódź. Radosław Janukiewicz wynudził się w bramce i tak naprawdę mógł zadrżeć tylko po minimalnie niecelnym strzale głową Thomasa Phibela.
- Nie będę ukrywał, że odczuwaliśmy jeszcze skutki poniedziałkowego meczu z Polonią. W naszych poczynaniach było wiele chaosu i w konsekwencji nie dochodziliśmy do praktycznie żadnych sytuacji podbramkowych - przyznał Mariusz Stępiński.
- Druga połowa była już lepsza w naszym wykonaniu. Przestaliśmy grać chaotycznie, poprawiliśmy kilka elementów i od razu zaowocowało to sytuacjami strzeleckimi. Poza tym Pogoń siadła fizycznie. Co prawda straciliśmy bramkę, ale konsekwentnie dążyliśmy do wyrównania i udało się tego dokonać.
Sam Stępiński zagrał po przerwie efektywniej. Miał trzy niezłe szanse na gola - jedną z nich wykorzystał. - Trudno się grało przeciw stoperom Pogoni, którzy są silni i dobrze radzą sobie w powietrzu. Nie jestem jeszcze na tyle dobrze zbudowany fizycznie, aby podjąć z nimi równą walkę, dlatego w drugiej połowie próbowałem grać po ziemi i to przyniosło efekt. W sytuacji, po której strzeliłem gola zbiegłem z dłuższego słupka na krótszy. Dostałem tak dobrą piłkę, że nie pozostało nic innego, jak skierować ją do bramki - opowiadał napastnik.
Młody zawodnik mógł wpisać się na listę strzelców jeszcze wcześniej, ale przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem Pogoni. - Decyzja była dobra, nie szukałbym tu błędu. Powinienem trochę inaczej uderzyć, może trochę podnieść piłkę - zastanawiał się.
- Nie wiadomo, czy cieszyć się z tego remisu... no ale lepiej zremisować niż przegrać - ocenił młodzieżowiec.