Dylemat Mariusza Stępińskiego: Nie wiem, czy się cieszyć

Widzew Łódź wywiózł ze Szczecina tylko i aż remis 1:1. Autor wyrównującego gola wyjaśnił, dlaczego łodzianie potrzebowali tak wiele czasu na rozkręcenie swoich poczynań.

Gra w pierwszej połowie nie układała się po myśli zawodników Widzewa Łódź. Radosław Janukiewicz wynudził się w bramce i tak naprawdę mógł zadrżeć tylko po minimalnie niecelnym strzale głową Thomasa Phibela.

- Nie będę ukrywał, że odczuwaliśmy jeszcze skutki poniedziałkowego meczu z Polonią. W naszych poczynaniach było wiele chaosu i w konsekwencji nie dochodziliśmy do praktycznie żadnych sytuacji podbramkowych - przyznał Mariusz Stępiński.

- Druga połowa była już lepsza w naszym wykonaniu. Przestaliśmy grać chaotycznie, poprawiliśmy kilka elementów i od razu zaowocowało to sytuacjami strzeleckimi. Poza tym Pogoń siadła fizycznie. Co prawda straciliśmy bramkę, ale konsekwentnie dążyliśmy do wyrównania i udało się tego dokonać.

Stępiński strzelił ligowego gola po ponad czterech miesiącach oczekiwania
Stępiński strzelił ligowego gola po ponad czterech miesiącach oczekiwania

Sam Stępiński zagrał po przerwie efektywniej. Miał trzy niezłe szanse na gola - jedną z nich wykorzystał. - Trudno się grało przeciw stoperom Pogoni, którzy są silni i dobrze radzą sobie w powietrzu. Nie jestem jeszcze na tyle dobrze zbudowany fizycznie, aby podjąć z nimi równą walkę, dlatego w drugiej połowie próbowałem grać po ziemi i to przyniosło efekt. W sytuacji, po której strzeliłem gola zbiegłem z dłuższego słupka na krótszy. Dostałem tak dobrą piłkę, że nie pozostało nic innego, jak skierować ją do bramki - opowiadał napastnik.

Młody zawodnik mógł wpisać się na listę strzelców jeszcze wcześniej, ale przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem Pogoni. - Decyzja była dobra, nie szukałbym tu błędu. Powinienem trochę inaczej uderzyć, może trochę podnieść piłkę - zastanawiał się.

- Nie wiadomo, czy cieszyć się z tego remisu... no ale lepiej zremisować niż przegrać - ocenił młodzieżowiec.

Źródło artykułu: