Garguła i Iwański w Wiśle? Szane są małe

W krakowskiej Wiśle od dłuższego czasu nie mogą znaleźć rozgrywającego, który wypełniłby lukę po Mirosławie Szymkowiaku. Jeszcze za trenera Dana Petrescu pod Wawel chciano sprowadzić gwiazdę ligi rumuńskiej Stefana Grigorie z Dinama Bukaresz. Zawodnik miał już wsiadać do samolotu lecącego do Krakowa, lecz dostał telefon z poleceniem? powrotu. Teraz dyrektor sportowy Wisły Jacek Bednarz nie wyklucza transferu Łukasza Garguły lub Macieja Iwańskiego.

O zainteresowaniu Wisły gwiazdą Bełchatowa media informowały już od dawna. W letnim okienku transferowym "Gułą" interesowało się wiele klubów zza granicy, a włoskie Palermo, które wtedy wykupiło za 1,7 mln euro Radosława Matusiaka zapewniło sobie prawo do pierwokupu zawodnika. - Na temat pierwokupu Palermo trzeba rozmawiać z klubem, ja nic na ten temat nie wiem - tłumaczy w rozmowie ze Sportowymi Faktami Łukasz. Jednym z klubów chętnych na zatrudnienie reprezentanta Polski była właśnie budująca mocny zespół Wisła. Wtedy krakowianie nie dogadali się z PGE GKS, a niedługo później Łukaszowi przyplątała się kontuzja. Uraz, który wyeliminował go z gry na kilka miesięcy skutecznie odstraszył potencjalnych pracodawców i właśnie brak zainteresowania 27-letnim zawodnikiem chce wykorzystać Wisła. - Ze strony Wisły nikt do mnie nie dzwonił także tematu nie ma. Chcę zostać w Bełchatowie i przygotować się jak najlepiej do rundy rewanżowej a także powalczyć o reprezentację. To na dziś są dla mnie cele priorytetowe - zdradza Garguła.

Inną możliwością jest sprowadzenie pod Wawel wicemistrza Polski z Zagłębiem Lubin - Iwańskiego. Ofensywny pomocnik w kontrakcie wpisaną ma klauzulę odstępnego wynoszącą ok. 800 tys. euro, a biorąc pod uwagę fakt, że Wisła za Krzynówka oferuje 1,3 mln euro, nie jest to kwotą odstraszającą. - Mogę powiedzieć tylko, że ta kwota jest nieprawdziwa - ku naszemu zaskoczeniu wyjawił piłkarz. Faktem jest jednak to, że to nie "Iwan" a Garguła jest dla Wisły celem numer jeden. Trener Maciej Skorża podkreślał wielokrotnie, że do Iwańskiego nie jest przekonany w 100 proc. W tym sezonie Maciej nie błyszczał już tak jak w ubiegłym roku. Na niego spadła wina za przegrane w fatalnym stylu eliminacji do piłkarskiej Ligi Mistrzów ze Steauą Bukareszt. Również na boiskach Orange Ekstraklasy nie był tak wyróżniającą się postacią jak w sezonie 2006/2007. - Do klubu oferta nie wpłynęła, ze mną też nikt nie rozmawiał. Chcę zostać w Zagłębiu do końca kontraktu i pograć na wysokim poziomie. Poza tym moja forma ostatnio nie była zbyt wysoka ale wiem już czemu i teraz może być tylko lepiej - przyznaje Iwański.

Natomiast trener Skorża w koszulce Wisły chętnie zobaczyłby swojego byłego podopiecznego - Radosława Majewskiego. Młodziutki wychowanek Znicza Pruszków był już w kręgu zainteresowań klubów Serie A oraz Bundesligi. Fakt, że utalentowanego zawodnika widzieliby w swojej drużynie włodarze Wisły nie dziwi. Jednak nieoficjalnie mówi się, że prezes Zbigniew Drzymała za swojego piłkarza może sobie zażyczyć nawet 500 tys. euro. Za młodego gracza to spora kwota, a zarówno Bednarz jak i Skorża zdają sobie sprawę, że Radek to bardziej inwestycja w przyszłość niż wzmocnienie w walce o Ligę Mistrzów. Sam zawodnik przyznał, że na razie o żadnym zainteresowaniu ze strony Wisły nie było mowy.

Jeśli natomiast nie uda się sprowadzić żadnego z wyżej wymienionych zawodników można się spodziewać, że Bednarz poszuka rozgrywającego za granicami naszego kraju. Mówi się, że sztab szkoleniowy krakowian chętnie widziałby u siebie pomocnika rumuńskiego FC Vasuli Marko Ljubinkovića, którym podobno interesują się także Rapid Bukareszt, CSKA Moskwa i Lens. - Marko jest w sferze naszych obserwacji, ale co z tego, jeśli jego cena jest dla nas nie do przyjęcia. Za taką samą kwotę, czyli 2 mln euro to my możemy sprowadzić Gargułę i Majewskiego. Sęk w tym, że oni za bardzo nie chcą grac dla nas. Dla Bednarza Marko to zbyt duży kot w worku a poza tym Cupiał chce mieć jak najbardziej polską drużynę - zdradził proszący o anonimowość działacz Wisły.

Komentarze (0)