Pierwsze dziesięć minut pojedynku należało do Austrii. Kolejorz zdecydował się przyjąć wiedeńczyków na własnej połowie, a oni rzucili się do ataków. Krzysztof Kotorowski kilka razy w tym krótkim odstępie czasu ratował swoją drużynę przed utratą bramki. Z czasem Lech zdołał opanować sytuację na boisku i nie pozwalał Austrii na zbyt wiele. Sam jednak nie potrafił stworzyć większego zagrożenia pod bramką gospodarzy. Dwa niecelne strzały Hernana Rengifo nie mogły zaniepokoić Austriaków.
Pierwsza połowa nie stała na wysokim poziomie. Nie licząc pierwszych minut, gdy Austria mogła zdobyć bramkę, niewiele się działo na boisku. W poczynaniach obu ekip brakowało precyzji, co skutkowało brakiem sytuacji strzeleckich.
O wiele więcej działo się po przerwie. Austrię na prowadzenie mógł wyprowadzić jeden z lechitów, który podobnie jak w pierwszej połowie Manuel Arboleda, był bliski strzelenia bramki samobójczej. Prawdziwe emocje zaczęły się od momentu, gdy skandalicznie zaczęli zachowywać się kibice z Wiednia, którzy zaczęli rzucać różne przedmioty w kierunku bramkarza Lecha. Sędzia główny przekazał wszystko w ręce arbitra technicznego, więc można się spodziewać, że UEFA ukarze wiedeński klub za zachowanie swoich fanów.
W 64. minucie gospodarze objęli prowadzenie. Milenko Acimovic dośrodkował prosto na głowę Franza Schiemera, który mocnym strzałem pokonał Kotorowskiego. Lech odpowiedział bardzo szybko. Dwie minuty później Rengifo wyrównał po wrzutce Rafała Murawskiego. Szansę na ponowne objęcie prowadzenia miał Acimovic, ale jego dośrodkowanie zmierzające w światło bramki świetnie wybił golkiper Kolejorza. W 71. minucie sędzia Cuneyt Cakir, będący najsłabszym aktorem tego spotkania, podyktował kontrowersyjny rzut karny dla gospodarzy. Do piłki podszedł Rubin Okotie, ale trafił w poprzeczkę.
Trzy minuty później Lech mógł wyjść na prowadzenie, jednak strzał Semira Stilicia z trudem obronił Szabolcs Safar. W 74. minucie bramkę udało się zdobyć Austrii. Schiemer wykorzystał kolejne dobre dośrodkowanie Acimovicia i głową ulokował piłkę w siatce.
Chwilę później na boisku zrobiło się bardzo gorąco. Mający za sobą epizod w Lechu, grający obecnie w Austrii Jacek Bąk w brzydki sposób sfaulował Roberta Lewandowskiego tuż przed polem karnym. Potem doszło do spięcia między nim, a Tomaszem Bandrowskim. W całą sytuację wplątał się Rengifo, którego Bąk powalił na ziemię. Sędzia był jednak tyłem do całego zdarzenia i pokazał polskiemu obrońcy wiedeńskiego klubu tylko żółtą kartkę, chociaż powinien wykluczyć go z gry.
W końcówce poznaniacy dążyli do wyrównania za wszelką cenę, ale nie zdołali zaskoczyć bramkarza gospodarzy. Najpierw niecelnie uderzał Dimitrij Injać, a potem mocny strzał Bartosza Bosackiego wylądował w rękach Safara.
Mimo porażki Lech ma spore szanse na awans do fazy grupowej Pucharu UEFA. Na własnym stadionie z pewnością narzuci Austrii swój styl gry, co może okazać się kluczem do zwycięstwa. Podopiecznym Franciszka Smudy wystarczy zwycięstwo 1:0.
Powiedzieli po meczu:
Karl Daxcbacher (trener Austrii): Szkoda straconej bramki, ale jednocześnie cieszę się że sami potrafiliśmy wykorzystać stałe fragmenty gry. Jestem bardzo zadowolony z gry swojego zespołu, choć zdaje sobie sprawę, że w rewanżu przy komplecie publiczności będzie nam bardzo ciężko. Co do rzutu karnego, wyznaczony był Acimovic, ale był zmęczony i nie czuł się na siłach. Dlatego strzelał Okotie.
Franciszek Smuda (trener Lecha): Nie mogę być zadowolony z wyniku, ale też nie robię tragedii z porażki. Niestety sędziowanie pozostawiało wiele do życzenia. To była pomyłka za pomyłką i to nie dotyczy tylko głównego arbitra, ale również liniowego, który stojąc przy mnie dwa razy źle przyznał auty. Takie rzeczy nie mogą zdarzać się w Pucharze UEFA. Co do gry mojego zespołu - w pierwszej połowie graliśmy trochę chaotycznie. Wiedzieliśmy, że rywale są groźni przy stałych fragmentach gry, ale cóż - to będzie dla nas dobra szkoła na rewanż.
Krzysztof Kotorowski (bramkarz Lecha): Straciliśmy dwie bramki, więc musiały być i błędy w obronie. Choć przy drugim golu sędzia nie powinien podyktować rzutu wolnego, bo nie było faulu. Co do pierwszego gola, ktoś był przydzielony do pilnowania obrońcy Austrii, ale nie ma co teraz szukać winnych.
Bartosz Bosacki (obrońca Lecha): Liczyliśmy na lepszy wynik, ale nie stoimy na straconej pozycji przed rewanżem. Musimy wyeliminować te rzeczy, po których straciliśmy bramki. Austriacy byli doskonale przygotowani, nie potrafiliśmy ich niczym zaskoczyć. Kilka decyzji sędziego było mocno kontrowersyjnych i wątpliwych. Austriacy mieli bardzo dużo rzutów wolnych, ale często nie było faulu. Nie ma co już tego rozpatrywać. Za dwa tygodnie w Poznaniu będzie już inny arbiter.
Tomasz Bandrowski (pomocnik Lecha): Wyszło chyba dziś zmęczenie meczami granymi co trzy dni. Sporo sił kosztował nas niedzielny mecz w Krakowie. Nie było świeżości w grze, nie czuliśmy tej pewności w nogach. I to zadecydowało o naszej porażce.
Austria Wiedeń - Lech Poznań 2:1 (0:0)
1:0 - Schiemer 64'
1:1 - Rengifo 66'
2:1 - Schiemer 75'
Składy:
Austria: Safar - Standfest, Bąk, Schiemer, Majstrovic - Krammer (79’ Sulimani), Hattenberger, Blanchard (90+1’ Dun), Acimovic - Diabang (50’ Bazina), Okotie
Lech: Kotorowski - Bosacki, Tanevski, Arboleda, Wojtkowiak - Injac, Murawski, Bandrowski - Lewandowski (90+2’ Wilk), Stilić (80’ Peszko) - Rengifo
Żółte kartki: Tanevski, Lewandowski, Bosacki, Injac (Lech) oraz Krammer, Blanchard, Bazina, Bąk, Acimovic (Austria).
Sędziował: Cuneyt Cakir (Turcja).
Widzów: 7206.
Rewanż rozegrany zostanie 2 października w Poznaniu.