Niedzielny pojedynek dużo większe znaczenie miał dla zespołu z Bielska-Białej, który przyjeżdżając na stadion przy al. Piłsudskiego nie był jeszcze pewny pozostania w lidze. Widzew cel ten osiągnął w poprzedniej kolejce, po bezbramkowym remisie z Koroną Kielce. Podbeskidzie miało natomiast tylko punkt przewagi nad ostatnim w tabeli PGE GKS Bełchatów i musiało w niedzielę wygrać, by nie martwić się tym, co zrobią rywale.
I goście już po 11 minutach gry objęli prowadzenie. Przy biernej postawie zawodników Widzewa Marcin Wodecki z prawej strony boiska dośrodkował w pole karne, gdzie niepilnowany Damian Chmiel strzałem głową pokonał Macieja Mielcarza. Na tym zakończyły się emocje w pierwszej połowie. Obie drużyny wyglądały na zadowolone z wyniku i grały tak, by nie zrobić sobie krzywdy.
W przerwie trener Widzewa zdecydował się na dokonanie dwóch zmian. Bezproduktywnego Marcina Kaczmarka zastąpił Emerson Carvalho, a za Krystiana Nowaka wszedł Veljko Batrovic. Po tych roszadach gospodarze prezentowali się lepiej niż przed przerwą, lecz zanim poprawili grę, to stracili drugiego gola. W 56. minucie po starciu Jakuba Bartkowskiego z Fabianem Pawelą arbiter podyktował rzut karny, który na drugą bramkę dla Podbeskidzia zamienił Robert Demjan.
Dwie minuty później Mariusz Rybicki strzelił kontaktową bramkę dla Widzewa. Był to ostatni gol w meczu, który drużynie Podbeskidzia zapewnił miejsce w ekstraklasie.
Powiedzieli po meczu:
Czesław Michniewicz
(trener Podbeskidzia): Jestem bardzo szczęśliwy. Ja, moi zawodnicy i wszyscy kibice Podbeskidzia, których z każdą kolejką przybywało w całej Polsce. Żałuję bardzo, że w ostatecznej rozgrywce o utrzymanie zostaliśmy tylko my i Bełchatów. Stoczyliśmy z nimi heroiczną walkę, z której wyszliśmy zwycięsko. Kamilowi Kieresiowi i całej ekipie z Bełchatowa należą się jednak ogromne słowa uznania, bo prezentowali się na boisku bardzo dobrze. Patrząc na ich grę jestem przekonany, że po kolejnym sezonie wrócą do ekstraklasy.
- Jeżeli chodzi o dzisiejszy mecz, to co tu mówić o grze? Wygraliśmy i to jest najważniejsze. Było to dla nas bardzo trudne spotkanie. Widzew ma ten problem, że wiosną ma fatalne boisko, które dzisiaj również nie pomagało w grze. Ograniczyliśmy się dzisiaj do dłuższych podań na Demjana, który był mocno atakowany przez obrońców. Nie przestraszył się jednak tej walki. Gdy przychodziłem do Bielska kazałem wszystkim zawodnikom wykreślić ze słownika słowo "niemożliwe". I dzisiaj to my jesteśmy zespołem, który po utrzymaniu w ekstraklasie z podniesioną głową może wracać do Bielska.
Radosław Mroczkowski (trener Widzewa): Chcieliśmy spotkanie wygrać, ale nie starczyło nam determinacji do tego, żeby zmienić ten wynik. Chociaż próbowaliśmy.
Widzew Łódź - Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:2 (0:1)
0:1 - Damian Chmiel 11'
0:2 - Robert Demjan (k.) 58'
1:2 - Mariusz Rybicki 60'
Składy:
Widzew Łódź: Maciej Mielcarz - Łukasz Broź, Thomas Phibel, Dino Gavrić, Jakub Bartkowski, Mariusz Rybicki, Hachem Abbes, Krystian Nowak (46' Veljko Batrović), Sebastian Dudek (46' Alex Bruno), Marcin Kaczmarek (46' Emerson Carvalho), Bartłomiej Pawłowski
[b]Podbeskidzie Bielsko-Biała: [/b]Richard Zajac - Tomasz Górkiewicz, Dariusz Pietrasiak, Marek Sokołowski, Błażej Telichowski, Damian Chmiel, Marcin Wodecki (80' Piotr Malinowski), Dariusz Łatka, Adam Deja (46' Anton Sloboda), Fabian Pawela, Robert Demjan (89' Michal Piter-Bucko).
Żółte kartki: Bartkowski, Bruno (Widzew) oraz Górkiewicz, Sokołowski (Podbeskidzie).
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).