- Niech piszą o nas, co chcą - rozmowa z Jakubem Wawrzyniakiem, zawodnikiem Legii Warszawa

Jakub Wawrzyniak po udziale w mistrzostwach Europy przygotowywał się do sezonu innym tokiem przygotowań niż reszta drużyny. Po raz pierwszy w tym sezonie pojawił się w przegranym 0:2 meczu z Odrą Wodzisław. Dopiero w 4. kolejce w spotkaniu z Górnikiem Zabrze Wawrzyniak zagrał na swojej nominalnej pozycji lewego obrońcy i gra na niej do teraz. - Cieszę się, że wreszcie gram tam, gdzie chcę zawsze występować - powiedział dla SportoweFakty.pl reprezentant Polski Jakub Wawrzyniak

Maciej Krzyśków: Po pierwszych, nieudanych meczach Legii w tym sezonie, teraz z przyjemnością można oglądać Waszą grę. Wygrana z Cracovią potwierdza, że jesteście już w wymarzonej, mistrzowskiej formie?

Jakub Wawrzyniak: - Cały zespół zasługuje na pochwałę, choć nie gramy jeszcze tego, na co nas naprawdę stać. Kiedy tylko przyśpieszaliśmy rozgrywanie akcji, stawaliśmy się bardzo groźni dla Cracovii. 3:0 jest jak najbardziej zasłużonym wynikiem. Kontrolowaliśmy przebieg gry przez całe spotkanie. Cztery zwycięstwa z rzędu, dziesięć goli straconych mówią same za siebie. Wiemy, że stajemy się naprawdę mocnym zespołem.

Mecz z takim przeciwnikiem jak Cracovia to chyba coś, o czym marzy każdy lewy, albo prawy obrońca. Nie pozostawało wam nic innego jak wchodzić w pole karne, dośrodkowywać i strzelać.

- W pierwszych minutach Cracovia próbowała przeszkadzać nam bardziej ambicją oraz zaangażowaniem. Na dzień dzisiejszy walka to zdecydowanie za mało na Legię Warszawa.Efektem tego było nasze wysokie zwycięstwo. Faktem jednak jest, że jak włączałem się do akcji ofensywnych, to stwarzaliśmy sytuacje bramkowe

A propos pozycji lewego obrońcy - długo czekałeś na powrót na swoją ulubioną pozycję, ale jak już na niej wreszcie zagrałeś w Zabrzu, to od tego czasu w składzie próżno szukać Tomasza Kiełbowicza.

- Na tej pozycji czuję się najlepiej. Tam chcę zawsze występować. Uważam, że swoją postawą w ostatnich meczach udowodniłem, że zasłużyłem na to, żeby grać. Tylko na boisku mogę to potwierdzać.

Mimo zasłużonego zwycięstwa, opuszczacie Kraków ze smutkiem. Straciliście Sebastiana Szałachowskiego, który do gry wróci prawdopodobnie dopiero w przyszłym roku.

- Wszyscy jesteśmy z tego powodu w nienajlepszych nastrojach. (Sebastian Szałachowski ma pękniętą kość piszczelową i na boisku zobaczymy go dopiero w rundzie wiosennej –przyp. red.)

Przełomowym momentem w meczu z Cracovią była jednak bramka zdobyta przez Rogera dopiero na kilka minut przed zakończeniem pierwszej połowy. Do tego czasu Pasy przynajmniej starały się atakować, a w takich sytuacjach wynik zawsze jest sprawą otwartą.

- W przerwie powiedzieliśmy sobie, że dostaliśmy fajny prezent w postaci bramki Rogera. Z pierwszej połowy nie byliśmy zadowoleni. Stać nas było na dużo bardziej ładniejszą, a przede wszystkim efektywną grę. W drugiej, tak jak wspomniałem, ustawiliśmy się bardzo wysoko I Cracovia nie miała nic powiedzenia.

Cracovia zagrała z Legią jak…

-Nie chciałbym oceniać zawodników Cracovii. Faktem jednak jest, że miejsca do rozegrania akcji mieliśmy naprawdę bardzo dużo

To może ja ocenię - w sparingach, podczas treningów albo z drużynami 2 lub 3 ligi mielibyście chyba o wiele trudniejszą przeprawę niż w piątkowy wieczór w Krakowie?

- Nie przesadzajmy. Cracovia nie grała dobrze, ale główna w tym zasługa naszej dobrej gry. Nie pozwalaliśmy im na wiele. Od kilku spotkań pojawiają się głosy, że Legia wcale nie gra dobrze. Takie głosy pojawiły się po naszej wygranej w Zabrzu. Z kolei po Arce Gdynia znowu był powrót takich opinii - Legia zagrała słabo, a Arka była przestraszona. Po meczu z Cracovią też tak mamy mówić? Nie. Po prostu na dzień dzisiejszy Legia Warszawa nie pozwala na zbyt wiele przeciwnikowi. Gramy wysoko i chcemy jak najszybciej odzyskać piłkę.

- Czujecie się niedoceniani, że w prasie pojawiają się komentarze, że wasze zwycięstwa biorą się bardziej ze słabości rywali, a nie są wynikiem waszej dobrej gry?

- Nie, nie. Broń Boże nie narzekam na to, co o nas piszą. Jesteśmy po prostu mocnym zespołem. Niech o nas piszą co chcą, a my zdobywajmy jak najwięcej punktów.

Jeżeli za dwa tygodnie wygracie z Lechem, to bez względu na poziom tamtego spotkania, już nikt nie będzie mówił o przypadkowych zwycięstwach

-(śmiech) Spokojnie. Jeszcze mamy przed sobą wtorkowe spotkanie w Pucharze Polski z Wisłą Płock. Następnie czeka nas mecz u siebie z Piastem Gliwice. Nie wybiegajmy tak daleko w przyszłość. Zdajemy sobie sprawę, że dla całej opinii publicznej będzie to duże wydarzenie, ale jeszcze do tego meczu pozostało trochę czasu.

Komentarze (0)