Wielkie emocje i zwycięstwo Górnika w "śląskim klasyku"

Fantastyczne spotkanie i siedem bramek obejrzeli kibice zgromadzeni we wtorek na stadionie przy ulicy Bukowej w Katowicach. Piłkarze miejscowego GKS-u rozegrali najlepsze spotkanie w tym sezonie, ale mimo to schodzili z boiska pokonani. Bohaterem spotkania był Piotr Madejski.

Początek meczu zdecydowanie należał do gospodarzy. I to oni otworzyli worek z bramkami. Wielkie strzelanie rozpoczął Piotr Plewnia, który w 17. minucie ładnym strzałem z woleja - po dośrodkowaniu Grzegorza Domżalskiego - pokonał Michala Vaclavika.

Od tego momentu inicjatywę przejęli zabrzanie. W 25. minucie kapitan gości, Jerzy Brzęczek, mocno uderzył zza pola karnego, ale pewnie obronił Jacek Gorczyca. W 30. minucie bramkarz gospodarzy nie miał żadnych szans. Piotr Madejski po rozegraniu piłki z Leo Markovskym wpadł w pole karne i sprytnym strzałem w krótki róg bramki Gorczycy doprowadził do remisu.

Po raz kolejny Madejski dał o sobie znać 9. minut później. W okolicach pola karnego ręką zagrał Damian Mielnik. Do piłki podszedł Tomasz Hajto i Madejski. Doświadczony kapitan Górnika zostawił piłkę swojemu młodszemu koledze, który zrobił to, co do niego należało i kapitalnym strzałem w okienko bramki podwyższył wynik na 2:1 dla gości.

Nie był to jednak koniec wielkiego strzelania w pierwszej połowie. Gdy niektórzy kibice myślami byli już na przerwie, GKS jeszcze raz zaatakował. Po faulu na Domżalskim z prawej strony dośrodkowywał Plewnia, a Bartosz Iwan uderzeniem głową z pięciu metrów doprowadził do remisu.

Po tak emocjonującej pierwszej połowie oczekiwania kibiców były ogromne. Już w pierwszych minutach drugiej części gry w dogodnej sytuacji znalazł się Markovsky, ale jego uderzenie z ok. 10 metrów pewnie obronił Gorczyca. Z czasem tempo meczu i emocje trochę opadły. Wybuchły ponownie w 78. minucie. Piotr Malinowski dośrodkował z prawej strony w pole karne do niepilnowanego Marcina Wodeckiego, który strzałem głową wyprowadził Górnik na prowadzenie.

Katowiczanie się nie poddali i walczyli do końca, co wynagrodziła im sytuacja z 86. minuty. Z piłką w polu karnym zatańczył - rezerwowy w tym dniu - Krzysztof Markowski i pięknym strzałem w samo okienko bramki Vaclavika po raz kolejny doprowadził do remisu. Do końca drugiej połowy wynik nie uległ już zmianie i potrzebna była dogrywka.

Pierwsza połowa dodatkowego czasu gry przebiegała tak, jakby oba zespoły zdecydowały się czekać na karne. Drugie piętnaście minut rozpoczęły się od ataku Górnika. W 17. minucie dodatkowego czasu gry w świetnej sytuacji znalazł się wprowadzony po przerwie Dariusz Kołodziej, ale przegrał pojedynek sam na sam z Gorczycą. Pięć minut później blisko zdobycia zwycięskiej bramki był GKS, ale Danielowi Treścińskiemu zabrakło kilku centymetrów, by po dośrodkowaniu Plewni umieścić piłkę w bramce gości.

Górnik odpowiedział już w następnej akcji. Kołodziej podał do stojącego na 25. metrze Madejskiego, który uderzył z całej siły. Piłka odbiła się po drodze od Treścińskiego i wpadła nad rękoma rozpaczliwie interweniującego Gorczycy. -Te bramki dedykuję kibicom Górnika a także swojej przyszłej małżonce Sylwii - mówił po spotkaniu strzelec trzech bramek. GKS po raz trzeci nie był w stanie doprowadzić do wyrównania i do następnej rundy awansował zespół z Zabrza.

GKS Katowice - Górnik Zabrze 3:4 (2:2, 3:3, 3:3)

1:0 - Plewnia 17'

1:1 - Madejski 30'

1:2 - Madejski 39'

2:2 - Iwan 42'

2:3 - Wodecki 78'

3:3 - Markowski 86'

3:4 - Madejski 112'

Składy:

GKS Katowice: Gorczyca – Sroka, Kapias, Treściński, Mielnik, Domżalski (70' Sadowski), Plewnia, Bonk, Iwan (72' Markowski), Mikulenas, Janoszka (81' Onyekachi).

Górnik Zabrze: Vaclavik – Bonin, Hajto, Pazdan, Magiera (120' Papeckys), Malinowski, Brzęczek, Bajic, Madejski, Zamorski (46' Wodecki), Markovsky (76' Kołodziej).

Żółte kartki: Kapias, Bonk, Sroka, Iwan, Sadowski, Treściński (GKS) oraz Hajto, Bajic, Wodecki (Górnik).

Sędzia: Jacek Granat (Warszawa).

Widzów: 8 000 (800 gości).

Źródło artykułu: