Wielu ludziom kobieca piłka może przeszkadzać - rozmowa z Andrzejem Padewskim

- Najważniejsza jest popularyzacja. Zwiększenie liczby grających dziewczynek sprawi, że za kilka lat nasza kadra nie będzie się nikogo bać - mówi przewodniczący Komisji Piłkarstwa Kobiecego PZPN.

Mateusz Michałek: Euforia po triumfie reprezentacji do lat 17 trwa w najlepsze?
Andrzej Padewski:

Zawsze jest czas na trening i mecz, a później na świętowanie. Rzecz jasna przede wszystkim dla dziewczyn, bo to one sięgnęły po medale i na to zasłużyły. My dalej ciężko pracujemy. W tej chwili do przygotowania jest wyjazd kadry do lat 19 na mecz do Słowenii i pierwszej reprezentacji, która gra przecież w eliminacjach mistrzostw świata. Dziewczyny 9 lipca spotkają się ze Zbigniewem Bońkiem w Warszawie, gdzie zostaną uhonorowane. Mamy dla nich przygotowanych kilka niespodzianek.

Sukces przyciągnął wielkie zainteresowanie piłką kobiecą ze strony mediów. Da się je w ogóle utrzymać?

- Na jednej z konferencji prasowych poprosiłem, żeby media były z nami na dobre i na złe. Wcześniej, w naszym kraju tylko trzy portale interesowały się piłką kobiecą. Teraz trzeba im za to podziękować. Duże media, typu Polsat, TVN czy Przegląd Sportowy raczej tylko prześlizgiwały się po tym temacie. A przecież jest on dobry. Piłka nożna kobiet naprawdę rozwija się bardzo dynamicznie. Naszym celem jest zwiększenie liczby grających dziewczyn. Wiem jak to zrobić. Wszystkie dziewczynki, które grają w przeróżnych turniejach muszą być oficjalnie uprawnione do gry i zidentyfikowane. Musimy mieć z nimi kontakt i ja to zrobię. Do końca roku każda zawodniczka, która zagrała w jakimkolwiek turnieju pod egidą PZPN-u zostanie elektronicznie zapisana. Poza tym, mam w planach duży projekt dotyczący szkolenia nauczycieli, którzy pracują w klasach 1-3. Oczywiście kładąc nacisk na piłkę kobiecą.

Media omijają piłkę kobiecą, bo zwykły kibic traktuje ją z wielkim przymrużeniem oka. Jest to dla niego coś egzotycznego.

- Zdaję sobie sprawę, że wielu ludziom kobiecy futbol może przeszkadzać. Aczkolwiek my nie ustaliśmy w jego promowaniu. Założyliśmy swoje radio, "Lejdis Gol", które transmituje wiele spotkań na żywo. Wszystkie kluby wiedzą, że można je zaprosić na swoje mecze. Inne federacje dziwią się, że posiadamy coś takiego.

Wspomniał pan o najmłodszych dziewczynkach. Naprawdę myśli pan, że w najbliższych latach ich liczba się powiększy?

- Jestem przekonany, że tak będzie. Program PZPN-u zakłada popularyzacje kobiecej piłki poprzez organizację wielu turniejów. Zamierzamy zapraszać na nie szkoły, a rok 2014 chcemy ogłosić rokiem piłki nożnej kobiet. Jest też pomysł, żeby na jednym z meczów reprezentacji Polski stworzyć 10-tysięczny sektor tylko i wyłącznie dla dziewcząt i kobiet, które same biegają po boiskach.

Sukces młodej reprezentacji pewnie nie tylko zwiększy zainteresowanie, ale i przyciągnie nowych sponsorów.

- Póki nie zakończymy współpracy ze SportFive nie możemy mieć własnego sponsora. Ale jestem dobrej myśli i liczę na to, że za niedługo to nastąpi i piłka kobieca będzie kogoś takiego miała. Znana i ogólnopolska firma również przyciągnęłaby dziewczyny do gry. Przecież może być to ktoś związany z branżą odzieżową czy kosmetyczną.

Bardziej chodziło mi o lokalnych sponsorów, którzy wspieraliby kluby.

- Tutaj niestety kluby kobiece muszą walczyć z męskimi. I ta walka nie jest łatwa, jesteśmy w głębokiej defensywie. Tych pierwszych mamy w Polsce około 150, a drugich 6,5 tysiąca. Bardziej skłaniałbym się ku temu, by sponsorami kobiecych drużyn były samorządy. Tak będzie chyba łatwiej zdobyć pieniądze.

Nie lepiej zainteresować kobiecymi rozgrywkami największe męskie kluby?

- Dobrym przykładem jest Zagłębie Lubin. To jedyny klub w Polsce, który ma zarówno drużynę męską, jak i żeńską. I ta druga świetnie prosperuje. Rozmawiam też ze Śląskiem Wrocław, żeby przejął tamtejszy AZS, podobnie z Górnikiem Zabrze i Lechią Gdańsk. Poza tym, będę prowadził rozmowy z Zawiszą Bydgoszcz i Legią Warszawa.

Gdzieś znalazłem informację, że niektóre mecze kobiece miałyby być rozgrywane przed spotkaniami Ekstraklasy.

- To już jest szczyt marzeń. Zacznijmy od tego, że sama zmiana nazwy klubu przyciągnie większe zainteresowanie. Kibice będą chcieli zobaczyć, jak grają dziewczyny z Legii czy ze Śląska. Trzeba wybudować markę, na razie jej nie mamy.

Jak pan w ogóle oceni poziom Ekstraligi kobiet?

Jest żelazna dwójka, trójka, potem wygląda to nieco słabiej. W tej chwili trochę się to wyrówna, bo do czołówki doskoczy wspomniane Zagłębie, które się zbroi. Ciekawą, młodą drużynę ma również AZS Wrocław. Kluby, które zazwyczaj walczą o utrzymanie będą miały ciężko, bo poziom ciągle rośnie. W drużynach jest coraz więcej reprezentantek.

Macie w planach zorganizowanie seniorskich mistrzostw Europy. Jak to się ma do organizacji Euro 2012? Mimo wszystko przepaść?

- Niekoniecznie, to są przecież standardy UEFA. Podobnie jak w przypadku turnieju męskiego, wszystko musi być dokładnie pozapinane.

Pokusiłby się pan teraz o stwierdzenie, że prędzej doczekamy się seniorskiego sukcesu na dużej imprezie u kobiet niż u mężczyzn?
-

Podchodzę do tego wszystkiego bardzo chłodno. Dla mnie najważniejsza jest popularyzacja tej dyscypliny. Podwojenie czy potrojenie ilości grających dziewczynek sprawi, że za kilka lat nasza reprezentacja nie będzie się nikogo bać. Dziewczyny z kadry do lat 17 pokazały, że już teraz można wygrywać z najlepszymi. Moim zdaniem, część z nich powinna dostać szansę w dorosłej reprezentacji.

Komentarze (0)