Po zawieszeniu piłkarskich butów na kołku Jerzy Dudek nie odciął się od futbolu. Wybitny reprezentant Polski i były golkiper m.in. Liverpool FC i Realu Madryt śledzi piłkarskie rozgrywki z trybun. Ostatnio coraz częściej gości na stadionach polskich zespołów, które rywalizują w europejskich pucharach i T-Mobile Ekstraklasie.
W czwartek pojawił się na meczu II rundy eliminacji Ligi Europejskiej pomiędzy Piastem Gliwice a Karabachem Agdam. Po końcowym gwizdku przez kilkanaście minut odpowiadał na pytania dziennikarzy.
O pożegnaniu Piasta Gliwice z Ligą Europejską już na początku przygody:
- Możemy po tym meczu odczuwać niedosyt, zwłaszcza po stracie w ostatnich fragmentach dogrywki decydującej bramki. Chłopcy podjęli uczciwą grę i byli w stanie odrobić straty z pierwszego spotkania. Awansował dalej zespół nie tyle lepszy, co bardziej doświadczony.
- Azerowie pokazali w trakcie dogrywki boiskową dojrzałość, bo dla nich mecz europejskich pucharów to nie pierwszyzna. Grali już w Europie w przeszłości i wyeliminowali nawet wicemistrza Polski.
- Widoczna była przede wszystkim przewaga fizyczna, która była po stronie Piasta. Gliwiczanie zwłaszcza po stałych fragmentach gry stwarzali poważne zagrożenie pod bramką Karabachu. Szkoda, że ta piłka nie chciała już ani razu wpaść do siatki, bo okazje gliwiczanie do utraty bramki mieli lepsze.
- Trzeba powiedzieć, że dla Piasta przygoda z Ligą Europejską dopiero się zaczęła. Przecież historia tego klubu w Europie dopiero się tworzy. Najpierw ta drużyna zajęła historyczne dla siebie, 4. miejsce w T-Mobile Ekstraklasie i w nagrodę otrzymała bilet do europejskich rozgrywek.
- Na pewno jest to pewien zawód, że ta przygoda kończy się tak szybko, ale też przykład, który powinien pozwolić zobaczyć pewną różnicę. Musimy sobie uświadomić, że czwarte miejsce zajęte w polskiej lidze nie obliguje nas, żeby grać w europejskich pucharach.
O różnicach między polskim futbolem a piłką nożną na wschodzie:
- Polska mentalność jest taka, że grając z drużyną ze wschodu zawsze czujemy się faworytami. Musimy mieć jednak świadomość, że dziś czołowe kluby polskie i azerskie dzieli organizacyjna przepaść. Finanse, jakimi operuje Karabach są kilkukrotnie większe niż budżet Legii Warszawa. Podobnie możliwości dokonywania ruchów na rynku transferowym są bez porównania na korzyść Azerów.
- W przypadku rywalizacji Piasta z Karabachem byliśmy świadkami bardzo wyrównanej potyczki. Liczyłem po cichu, że gliwiczanie sobie z tym rywalem poradzą i uratują nadszarpnięty ostatnio honor polskiej ligi. Zadecydowały jednak indywidualności.
- Na pewno T-Mobile Ekstraklasa prezentuje wyższy poziom od ekstraklasy w Azerbejdżanie, a nasze kluby też w dużej mierze sportowo prezentują wyższy poziom od azerskich. W każdym cieście zdarza się jednak jakiś rodzynek, jak Karabach, z którym po prostu ciężko się równać sportowo, kiedy organizacyjnie i finansowo różnica jest tak duża.
O T-Mobile Ekstraklasie i wynikach polskich drużyn w europejskich pucharach:
- Kosmetycznie nasza liga wygląda bardzo dobrze. To naprawdę bardzo fajnie opakowany produkt, który przyciąga uwagę kibiców w Polsce i Europie. Ciągnie się za nami jeszcze dobra marka słynąca z występów GKS-u Katowice, Legii Warszawa, Widzewa Łódź czy Wisły Kraków w europejskich pucharach.
- Dziś przede wszystkim pod względem infrastrukturalnym zrobiliśmy duży krok do przodu. Polskie kluby grają na coraz ładniejszych stadionach. Buduje się je praktycznie wszędzie i kibic może przyjść ze spokojem, usiąść i zobaczyć mecz. Lepiej się gra na nowoczesnym, zadaszonym obiekcie niż na stadionie typowo dożynkowym, a takich mieliśmy swego czasu mnóstwo.
- Jestem przekonany, że za tym pójdzie też postęp sportowy. Nie będzie on widoczny w meczach polskich drużyn, ale w europejskich pucharach już tak. Myślę, zresztą, że on już jest zauważalny, ale będzie z sezonu na sezon uwypuklał się coraz bardziej.
O szansach Legii Warszawa na awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów:
- Wszyscy byśmy chcieli widzieć polski zespół na boiskach Champions League. Pamiętamy, jak Polacy emocjonowali się w poprzednim sezonie występami "polskiej" Borussii Dortmund w tych rozgrywkach. Widać po naszych kibicach tęsknotę, by prawdziwie polski klub znów w tej elitarnej rywalizacji wziął udział.
- Wydaje mi się, że tutaj nie ma żadnych wyjątków i bez względu na to, jakie barwy klubowe na co dzień się reprezentuje - każdy kibic w Polsce po cichu kciuki za Legię trzyma. Droga do tego jest jednak jeszcze daleka i nie wiadomo, jak ułożą się kolejne losowania. Na razie wygląda to obiecująco.
O przyczynach braku polskich drużyn w fazie grupowej Champions League:
- Brakuje - jak to w piłce - trochę szczęścia i cierpliwości ludzi, którzy kluby utrzymują i są odpowiedzialni za ruchy transferowe. Trudno jest myśleć o sukcesie w Europie, kiedy przy pierwszej lepszej okazji sprzedaje się czołowych graczy, a to było ostatnio domeną polskich klubów.
- Wyraźnie brak nam też wiary, że awansować się uda. Mnóstwo jest malkontenctwa, mało pracy nad tym, by sukces osiągnąć. Działacze po zdobyciu mistrzostwa Polski często zamiast zaufać tym samym zawodnikom dokonują kadrowej rewolucji i to nie służy dobrej postawie drużyny.
- Fajnym przykładem drużyny gotowej na sukces w Europie była swego czasu Wisła Kraków. Tam skład utrzymywano i dokonywano w okienkach transferowych jedynie niewielkich roszad. Pozwoliło to temu zespołowi walczyć z Parmą, Schalke, Lazio, Panathinaikosem czy APOEL-em jak równy z równym. Myślę, że to powinien być wzorzec dla polskich działaczy.
O nowym systemie rozgrywek T-Mobile Ekstraklasy:
- Nie warto zajmować w tym przypadku zdecydowanego stanowiska, bo nikt z nas jeszcze tego systemu na oczy nie widział. Jest póki co tylko na papierze, a to nie jest dobry wykładnik do ferowania wyroków.
- Słyszałem dużo pochlebnych opinii na ten temat. Podobny schemat rozgrywek był stosowany w Turcji i pokazał, że daje każdemu zespołowi szansę na granie o coś do końca sezonu. Zobaczymy jak to wyjdzie w praniu. Na pewno lepiej coś robić, niż nic nie robić, żeby było tak jak jest.
- Jeśli system nie zda egzaminu, to pewnie za rok będzie modyfikowany, albo zupełnie zmieniany i wrócimy do starego. Myśl przewodnia służy temu, żeby chłopakom wydłużyć sezon, żeby mogli oni dłużej grać mecze o stawkę, a nie o pietruszkę, jak to bywa w końcówce obecnego systemu.
- Pamiętam, że po krótkim okresie gry w Polsce wyjechałem do Holandii, gdzie grałem praktycznie od stycznia do końcówki grudnia. Potem były dwa tygodnie wolnego, podobnie 2-3 tygodnie urlopu latem. Nie chodziło jednak o treningi, czy jakieś zagraniczne zgrupowania, ale mecze ligowe o stawkę. Pod tym względem Ekstraklasa S.A. ma jeszcze dużo do zrobienia, żeby ten czynny sezon wydłużyć.
O wejściu do Klubu Wybitnego Reprezentanta:
- Czuję się wybitnie (śmiech). Bardzo dziękuję wszystkim, którzy mieli ochotę zorganizować dla mnie taki mecz. Byłem bardzo pozytywnie pożegnaniem zaskoczony i cieszę się, że wszedłem do tego klubu, bo są tam same wybitne osobistości reprezentacji Polski, a moja skromna osoba gdzieś tam pośrodku nich.
- Początkowo myślałem, że z wejściem do tego klubu nie wiąże się żadna gratyfikacja. Okazuje się jednak, że jedna jest. To bilet na mecz reprezentacji Polski. A wcześniej dostać taką wejściówkę wcale nie było tak łatwo...