Już w czwartek dowiemy się czy Śląsk Wrocław może zawojować europejskie rozgrywki. Po łatwej przeprawie z FK Rudar Pljevlja z Czarnogóry, teraz przed WKS-em zaczynają się prawdziwe schody. W III rundzie kwalifikacji do Ligi Europejskiej na Śląsk czeka już utytułowany Club Brugge. - Rywal będzie z innej półki, a my będziemy chcieli zaprezentować się lepiej niż z Jagiellonią. Myślę, że oglądali ten nasz ostatni mecz, więc może jesteśmy w lepszym położeniu, bo może nas trochę zlekceważą? To będzie trudne spotkanie - oglądałem w telewizji ich pierwszą potyczkę ligową i jest to świetny zespół. Siłę ofensywną mają piorunującą i będziemy musieli wystrzegać się błędów takich jak z Jagiellonią, bo jak tak zagramy jako zespół w obronie, to oby nie skończyło się tak jak w tamtym roku. Wierzę w to, że jesteśmy lepiej przygotowani. Mamy więcej wiary w siebie, mamy też dużo umiejętności - mówi Rafał Gikiewicz, bramkarz brązowych medalistów mistrzostw Polski.
W poprzednim sezonie wrocławianie wygrali zaledwie jedno spotkanie na europejskich salonach. W pamięci kibiców Śląska pozostaną wstydliwe porażki z Helsingborgs IF i Hannoverem 96.
W ostatnim ligowym meczu przed pucharowymi zmaganiami wrocławianom także nie poszło, bowiem na własnym stadionie przegrali 2:3. To spotkanie na ławce rezerwowych rozpoczął Sebastian Mila. Kapitan Śląska został także zdjęty z boiska w przerwie meczu z Rudarem. Jak się okazało, zielono-biało-czerwoni na boisku bez Mili nie potrafią sobie poradzić. - Już w meczu z Rudarem śmialiśmy się, że kapitana się nie zdejmuje. Talizman zszedł i dwie bramki nam strzelili. Trener jest od analizowania, ja nie chcę się wypowiadać, bo zaraz ktoś powie, że wpuściłem trzy bramki i też mogłem się lepiej zachować. Przegraliśmy jako zespół, nie można doszukiwać się błędów pojedynczych osób - zaznaczył "Giki".
O ile Śląsk pierwszego pucharowego przeciwnika na własnym stadionie zmiótł 4:0, to rewanżowa potyczka zakończyła się remisem 2:2. - Z Jagiellonią nam nie poszło, ale nie powiedziałbym, że tak było w meczu z Rudarem czy Koroną. Punkt jest punktem, a z Rudarem awansowaliśmy. Chcieliśmy w Podgoricy wygrać, ale też trochę może mieliśmy w podświadomości te bramki przewagi, że trochę się cofnęliśmy i pozwoliliśmy im grać - podsumował Rafał Gikiewicz.