Piłkarze Śląska Wrocław sprawili sporą niespodziankę i pokonali faworyzowany Club Brugge. - Na odreagowanie czytam biografie Pepa Guardioli, gdzie on powiedział, że pięć minut po ostatnim gwizdku trener musi myśleć o tym, co go czeka w kolejnym meczu. Teraz ja myślę więc o tym, co nas czeka dalej w rozgrywkach ligowych. W czwartek widzieliśmy dwie drużyny, które grały bardzo dobrze w piłkę. Club Brugge pokazał, że to dobra europejska drużyna. Myślę, że wprowadzenie Gudjohnsena pokazuje jakich oni mają zawodników i na jakim są poziomie. Dużo nas czeka, by wygrać w rewanżu - powiedział Stanislav Levy.
- Jeśli chcemy awansować, to ta drużyna musi grać na 100 procent możliwości. Myślę, że w czwartek tak zagraliśmy, albo było to blisko naszych możliwości - dodał szkoleniowiec.
Świetnych mecz rozegrał Waldemar Sobota, który siał popłoch w szeregach defensywnych gości. Nie jest tajemnicą, że tym zawodnikiem interesuje się kilka klubów. Czy teraz ofert dla Soboty nie będzie jeszcze więcej? - Możemy powiedzieć, że ten problem może się faktycznie pojawić. Kluby, które się nim interesują... Może być ich jeszcze więcej - skomentował szkoleniowiec WKS-u.
Wrocławianie z klubem z Brukseli rozegrali bardzo dobre spotkanie. Ostatnie ligowe występy WKS-u były jednak słabe. Skąd wzięła się taka metamorfoza w grze Śląska? - Na początku sezonu drużyna musi złapać rytm. Prawda jest taka, że z Jagiellonią nie mieliśmy do dyspozycji Sebastiana Mili, który miał problemy ze zdrowiem. Chcieliśmy rotować składem, bo wiemy, ile nas czeka meczów. Krótka ławka i kontuzjowani piłkarze też wpłynęli sytuację w meczu z Jagiellonią. Tam był problem, że mieliśmy okazje do przerwy, których nie wykorzystaliśmy. Tamten mecz pokazał morale tego zespołu - wróciliśmy i chcieliśmy wywalczyć remis - powiedział Levy.
Opiekun Śląska skierował także słowa do zawodników swojego zespołu. - Jeśli piłkarze będą zadowoleni z tego meczu to będzie krok do tyłu. Musimy w każdym spotkaniu grać i pracować na maksimum, byśmy wszyscy mogli powiedzieć, że mamy czyste sumienie - podsumował Stanislav Levy.