Miał pomóc, a zaszkodził - wiślacki sąd na Chavezem

Wisła Kraków niemal w ostatnich sekundach meczu z Jagiellonią Białystok wypuściła zwycięstwo z rąk. Trener Białej Gwiazdy winą za stratę punktów obarczył rezerwowego Osmana Chaveza.

Opiekun Wisły wpuścił Honduranina do gry w 84. minucie nie na jego nominalną pozycję stopera, ale do drugiej linii, by wespół z Michałem Nalepą tworzył duet defensywnych pomocników. Chavez jak to ma w zwyczaju, w starciach z rywalami nie przebierał w środkach i w 93. minucie popełnił w swoim stylu, czyli wjeżdżając "sankami" w rywala, przewinienie tuż przed swoim polem karnym, po którym Bekim Balaj pokonał Michała Miśkiewicza strzałem z rzutu wolnego.

Trener Smuda bez ogródek zwalił winę na reprezentanta Hondurasu, o którym zresztą nie tak dawno wyrażał się bardzo nieprzychylnie. - Byliśmy już bardzo blisko zdobycia kompletu punktów, ale niestety błędy popełnione przez takich zawodników jak Chaveza... Reprezentant Hondurasu nie może w ciągu pięciu minut trzy razy faulować przed własną bramką. On miał nam pomóc, a okazało się, że nam zaszkodził. Od reprezentantów trzeba wymagać i ja od niego wymagam - mówił szkoleniowiec Wisły.

Czemu zatem w ogóle sięgnął po Honduranina, skoro ma on nim nie najlepsze zdanie? - Każdy trener w takich sytuacjach zawsze będzie starał się dać doświadczonego zawodnika, żeby dowieźć wynik. Nie chciałem więc ryzykować. Mogłem równie dobrze wpuścić Kamińskiego, ale nie chciałem ryzykować. Będę mądrzejszy na przyszłość... Chciałem wpuścić Chaveza, bo to jest zawodnik doświadczony.

Dla Chaveza był to pierwszy klubowy występ w sezonie 2013/2014. Pierwsze dwa mecze ligowe 29-letni obrońca stracił ze względu na obowiązki reprezentacyjne, a ostatnio do Wrocławia nie pojechałem, bo nie miał ważnego pozwolenia na pracę.

Z większą wyrozumiałością do zachowania Chaveza podeszli koledzy z drużyny. Łukasz Garguła zapytany o to, czy szatnia ma żal do Honduranina, odpowiada: - Każdego może to spotkać - faul w okolicach pola karnego. Na pewno żałujemy tej sytuacji, bo można było tego uniknąć. Trener miał swój plan - widział, że Ukah poszedł do przodu, więc chciał wzmocnić tył, wpuszczając równie silnego fizycznie Osmana, żeby wygrywać górne pojedynki. Osman na pewno sam żałuje tej sytuacji... Wie, że niepotrzebnie atakował na raz, a mógł stanąć przed rywalem.

- Teraz jest nieważne, kto zawinił. Każdy wie, co zrobił dobrze, co zrobił źle. Każdy popełnia błędy, bo taki jest ten sport, taka jest piłka - to z kolei słowa Arkadiusza Głowackiego.

Źródło artykułu: