Szalone cztery minuty - relacja z meczu Motor Lublin - Wigry Suwałki

Choć gospodarze objęli prowadzenie i kontrolowali przebieg gry, to sytuacja wymknęła im się z rąk. Goście bezlitośnie wykorzystali więc błędy rywali.

Motor od pierwszego gwizdka sędziego udowadniał, że interesuje go wyłącznie komplet punktów. Wysoki pressing i twarda gra skutecznie utrudniały Wigrom rozwinięcie skrzydeł. Prowadzenie przyszło już w 12. minucie, kiedy Patryk Koziara świetnie dośrodkował z rzutu wolnego na głowę Dawida Ptaszyńskiego.

Strzelony gol wyraźnie rozluźnił gospodarzy. Już nie atakowali oni z taką werwą, jak dotąd i na więcej pozwalali rywalom. Suwalski zespół z czasem złapał wiatr w żagle i zupełnie zdominował lublinian. Mimo wszystko to Motor mógł podwyższyć na 2:0, lecz Salik świetnie obronił uderzenie Koziary z rzutu wolnego.

W końcówce I połowy Wigry robiły wszystko, by doprowadzić do wyrównania. Goście zamknęli przeciwnika na jego połowie, ale lubelski zespół przetrwał ten napór. Postawa gospodarzy nie zadowalała trenera Przemysława Delmanowicza i dokonał on w przerwie aż trzech zmian!

Podopieczni Donatasa Venceviciusa rządzili na murawie również po zmianie stron, ale sytuacji podbramkowych stworzyli jak na lekarstwo. Gdy Motor zaczął się rozkręcać został zastopowany przez... własnego bramkarza. Paweł Lipiec bezmyślnie chwycił za nogi Tomasza Tuttasa w własnym polu karnym i został ukarany czerwoną kartką. Ponieważ gospodarze wykorzystali już limit zmian - na murawę mógł wejść wyłącznie młodzieżowiec za młodzieżowca - rezerwowy golkiper Mateusz Oszust pobiegł z swoją koszulką do Damiana Falisiewicza. Po rozmowach przejął ją jednak Ptaszyński.

Nie była to dobra decyzja. Najpierw z zimną krwią jedenastkę wykorzystał Tuttas, a już 120 sekund później kapitanowi Motoru przydarzył się fatalny kiks i przepuścił lekki strzał Adama Pomiana przy słupku. Gospodarzy dobił Tuttas pięknym uderzeniem pod poprzeczkę wieńcząc wrzutkę Pomiana. Po tym trafieniu napastnik Wigier zbiegł w kierunku linii bocznej i cieszył się, co sędzia uznał za prowokację z jego strony i ukarał go drugą żółtą kartką.

W końcówce chaotyczne akcje obu zespołów nie przyniosły już zmiany wyniku.

Po meczu powiedzieli:

Donatas Vencevicius (trener Wigier): Bardzo cieszę się z trzech punktów zdobytych na ciężkim terenie. Moim zdaniem rozegraliśmy naprawdę dobry mecz. Tych dobrych meczów było już kilka, ale nie mogliśmy przenieść tego na zwycięstwa. Byliśmy lepszą drużyną, chociaż przegrywaliśmy 0:1. W szatni spokojnie porozmawialiśmy, że trzeba wierzyć, iż na pewno będziemy mieli sytuacje i musimy wygrać ten mecz. Jeszcze raz chcę podziękować chłopakom za bardzo dobrą grę.

Karol Salik (bramkarz, kapitan Wigier): Nie możemy żyć jeśli w ciągu pierwszych 15 minut nie stracimy bramki. Powiedzieliśmy sobie w przerwie, że na II połowę musimy wyjść z większym zaangażowaniem. Szwankowała nam skuteczność. Dla naszych napastników po czerwonej kartce był dobry bramkarz na przełamanie, bo zawodnik z pola. Mam nadzieję, że teraz pójdziemy do przodu.

Przemysław Delmanowicz (trener Motoru): Taka jest piłka, że jeden błąd naszych defensorów - mianowicie Falisiewicza, który zagrał do tyłu i Udarevicia, który próbował zagrać piłkę głową, a mógł spokojnie ją wybić - zmienia całkowicie mecz. Spotkanie, które układało się dla nas pozytywnie nagle zmieniło oblicze. My znowu jesteśmy zespołem, który dopiero się buduje i będzie miał wahania, taką amplitudę lepszych i słabszych gier. Jeżeli chodzi o zmiany w przerwie, to Wróblewski jako młodzieżowiec słabo wszedł w mecz. Wszedł za niego Bronowicki, a tym samym na boisku musiał pojawić się Wrzesiński. Dodatkowo Broź dał nam słabszą jakość, niż się spodziewałem. Myślałem, że Kądzior pociągnie drużynę. Trzeba popracować nad wariantami, które umożliwią nam wygrywanie następnych meczów.

Grzegorz Bronowicki (obrońca Motoru): Strzeliliśmy bramkę i w tym momencie coś się wydarzyło. W szatni będziemy ustalać co, bo od zdobycia gola przestaliśmy grać. Przy zmianach w przerwie chodziło chyba o kartki i na pewno częściowo o pobudzenie zespołu. To Wigry kontrolowały grę, my ograniczaliśmy się do krótkiego wyprowadzenia i wybijania piłki.

Maciej Tataj (napastnik Motoru): Paradoksalnie po strzelonej bramce za bardzo się cofnęliśmy. Oddaliśmy pole drużynie Wigier. Przydarzył nam się jeden błąd w obronie i wszystko posypało się jak domek z kart. Czerwona kartka dla Lipca, brak możliwości zmiany, na bramce zawodnik z pola i tak to się skończyło. Jakby trener wiedział, że tak będzie to by nie zmienił. Jesteśmy mądrzy po fakcie... Niestety...

Motor Lublin - Wigry Suwałki 1:3 (1:1)
1:0 - Ptaszyński 12'
1:1 - Tuttas 73'
1:2 - Pomian 75'
1:3 - Tuttas 84'

Składy:

Motor: Lipiec – Wróblewski (46' Wrzesiński), Udarević, Karwan, Falisiewicz - Broź (46' Kądzior), Jaroń (46' Bronowicki), Ptaszyński, Koziara, Sedlewski - Tataj.

Wigry: Salik - Bogusz, Lauryn, Wenger, Widejko - Pomian (89' Makaradze), Atanacković, Jeriomenko (58' Becerra), Omilianowicz, Tarnowski - Tuttas.

Żółte kartki: Bronowicki, Falisiewicz, Ptaszyński, Sedlewski, Wróblewski, Wrzesiński (Motor) oraz Jeriomenko, Pomian, Tuttas, Wenger (Wigry).

Czerwone kartki: Lipiec /71' za faul/ (Motor) oraz Tuttas /85' za drugą żółtą/ (Wigry).

Sędzia: Tomasz Krawczyk (Łódź).

Widzów: 1500.

Źródło artykułu: