Paweł Zawistowski nie należał do wiodących postaci w zespole Korony Kielce, gdzie rozegrał zaledwie siedem meczów. W obecnych rozgrywkach raz pojawił się na murawie na jedenaście minut. - Jak graliśmy sparingi przedsezonowe, to w pięciu meczach strzeliłem cztery bramki, a nie dostałem szansy w lidze. Podyktowane było to tym, że trener bardziej stawia na tych zawodników, których już zna. Pogodziłem się z tą sytuacją i czekałem na swoją szansę. Potem dostałem wolną rękę w poszukiwaniu sobie klubu, nie dostając w ogóle tej szansy. Dużo portali pisało, że ja dostałem już po sezonie wolną rękę w poszukiwaniu klubu. Prawda jest zupełnie inna. Ja dostałem ją kilka dni temu, jak zwolnili trenera Ojrzyńskiego. Wtedy mi powiedziano, że mam szukać sobie klubu - wyjaśnia Zawistowski.
29-letni pomocnik liczył, że będzie dane mu spróbować przekonać nowego szkoleniowca do swoich umiejętności. Hiszpan Jose Rojo Martin nigdy jednak nie zobaczył Zawistowskiego w akcji. - Nawet nie dano mi pokazać się przed nowym trenerem. Myślę, że bardziej pasowałbym do tego trenera. Z tego co słyszałem preferuje bardziej grę piłką, wyprowadzanie akcji od tyłu, a trener Ojrzyński próbował bezpośrednio zaskoczyć przeciwnika długimi podaniami. Aczkolwiek, ja nad tym nie rozmyślam - przyznaje zawodnik.
Gdy stało się jasne, że Korona zrezygnuje z Zawistowskiego, wówczas z piłkarzem skontaktował się Górnik Łęczna. Szybko zdecydował się on na transfer do I ligi i trafił pod skrzydła Jurija Szatałowa, z którym współpracował już w Zawiszy Bydgoszcz. - Cieszę się, że trafiłem do Łęcznej. Byłem w stałym kontakcie z trenerem i prezesem, furtka była otwarta. Nie myślę czy mogłem zostać, czy nie mogłem. Temat Korony na ten rok jest dla mnie zamknięty. Kibicuję im, niech zdobywają punkty, ale dla mnie liczy się tylko Górnik. Zespół mamy naprawdę bardzo dobry - podkreśla Zawistowski.