Koszmarny obraz polskiego futbolu wyłania się z każdą odsłoną wspomnianego procesu. Zdaniem doświadczonego trenera Andrzeja W. na początku obecnego stulecia w rozgrywkach o sukcesie zespołu nie decydowała jego forma, a układy z sędziami. Co więcej, nawet posiadanie znanych zawodników bez dania łapówki nie gwarantowałoby żadnego sukcesu.
- Tu nie trzeba trenować, tu trzeba dzwonić. Jeżeli jechaliśmy na mecz i miałem informacje, a nawet wynik, bo druga drużyna podchodziła do sędziego, to nie miałem wyjścia i trzeba było coś położyć. Wtedy był plac. To nie zawsze było skuteczne, bo czasem były dysproporcje między propozycjami. Z punktu widzenia trenera nie miało żadnego znaczenia to, co się robi na treningu. Proporcja między pracą trenera, a okolicznościami związanymi z korupcją to było 50:50, 60:40 - mówił Andrzej W. podczas rozprawy.
Jak donosi Express Bydgoski, proces ma dotyczyć ponad 20 meczów ustawionych przez Unię Janikowo w III lidze. Zespołowi w końcu udało się na rok awansować do I ligi, bo z rozgrywek wycofała się Kania Gostyń. Sami piłkarze podobno nic nie wiedzieli o wyczynach swoich szefów.
źródło: Express Bydgoski