Snajper Górnika Łęczna: Lód na głowę

Zielono-czarni złapali wiatr w żagle po słabym początku sezonu. Przebudził się również [tag=29222]Łukasz Zwoliński[/tag], który strzela bramkę za bramką.

Górnik Łęczna rozpoczął rozgrywki od dwóch porażek. Nie pogrążył się jednak w impasie, a wkroczył na zwycięską ścieżkę. W sobotę pokonał GKS Katowice 3:0. Olbrzymi wpływ na rozwój boiskowych wydarzeń miała czerwona kartka dla bramkarza Łukasza Budziłka za faul poza polem karnym na Sebastianie Szałachowskim. - Bramkarz wyszedł dosyć ostro, miał wysoko nogę. Gdyby nie faulował, to byłaby bramka. Czerwona kartka całkowicie zmieniła oblicze gry. Moim zdaniem, zaczęliśmy przeważać w meczu i stwarzać więcej sytuacji. Mogliśmy strzelić więcej bramek, ale najważniejsze jest zwycięstwo - ocenia Łukasz Zwoliński.

Wypożyczenie z Pogoni do Górnika dobrze zrobiło Zwolińskiemu
Wypożyczenie z Pogoni do Górnika dobrze zrobiło Zwolińskiemu

20-letni napastnik błysnął skutecznością i w trzecim meczu z rzędu wpisał się na listę strzelców. Ma on na koncie już cztery gole. W poprzednim sezonie najlepsi strzelcy łęczyńskiej ekipy - Szałachowski oraz Michał Zuber zdobyli po... pięć bramek. Na zgromadzenie tego dorobku potrzebowali jednak ponad dwudziestu spotkań. Czyżby Górnik znalazł snajpera z prawdziwego zdarzenia? Na ocenę postawy Zwolińskiego wpływają jednak również sytuacje zmarnowane w kuriozalnych okolicznościach. - Mogłem dołożyć jeszcze jedną bramkę, ale piłka niefortunnie mi się odbiła z tyłu stopy. Fajnie, że wygraliśmy trzy mecze, ale lód na głowę. Trzeba do każdego spotkania podchodzić skoncentrowanym. Trener na pewno nam pomoże, pomagają też starsi zawodnicy. Każde podpowiedzi biorę do siebie i ze spokojem będziemy podchodzić do następnych meczów - podkreśla 20-latek.

Górnik zbliżył się do czołówki, ale teraz czekają go dwa niezwykle trudne wyjazdy. Najpierw zmierzy się w Legnicy z Miedzią, a tydzień później zawita do Bełchatowa. Czy te mecze będą sprawdzianem możliwości zielono-czarnych? - Moim zdaniem do każdego przeciwnika należy podchodzić z szacunkiem i każdy mecz jest w jakiś sposób ciężki - dyplomatycznie zauważa Zwoliński.

Źródło artykułu: