Napastnicy Lecha totalnie zatracili skuteczność. "Wiele zależy od psychiki"

Jedną z głównych przyczyn słabych wyników Lecha jest nieskuteczność napastników. Poznaniacy nie mają problemu ze stwarzaniem sytuacji, ale seryjnie je marnują. Czy jest jakaś recepta na tę bolączkę?

Kolejorz posiada aktualnie czterech nominalnych atakujących: Bartosza Ślusarskiego, Łukasza Teodorczyka, Dawida Kownackiego i Vojo Ubiparipa. Ten ostatni zerwał jednak więzadła krzyżowe i jest wyłączony z gry na kilka miesięcy. Kownacki natomiast ma dopiero 16 lat i zbiera doświadczenie.

Aktualnie poważnych kandydatów do gry w napadzie wicemistrza Polski jest dwóch. To Teodorczyk i Ślusarski. - Ten pierwszy miał ostatnio problemy ze stawem skokowym i przez to nie mogliśmy z niego korzystać. Teraz jednak trenuje z pełnym obciążeniem, dlatego będę mógł na niego liczyć w piątek - poinformował opiekun Lecha, Mariusz Rumak.

Pierwszoplanową postacią w ataku jest ostatnio Ślusarski, który jednak zatracił skuteczność z poprzedniego sezonu (zdobył wówczas jedenaście goli). To może dziwić, wszak piłkarz ten ma niesamowitą łatwość w dochodzeniu do klarownych sytuacji. Sęk w tym, że równie łatwo je marnuje.

Czy u zawodnika w takim wieku (31 lat) można jeszcze poprawić elementy, które pozwoliłyby mu regularnie trafiać do siatki? - Trudno liczyć na poprawę techniki strzału czy inne tego rodzaju kwestie. Wyjście na pozycję, timing - to jest to, co u Bartka funkcjonuje bardzo dobrze. Wykończenie natomiast zależy w dużej mierze od psychiki. Przed spotkaniem ze Śląskiem Wrocław jego postawa na treningach mogła nastrajać optymistycznie, bo seryjnie wykorzystywał klarowne okazje, niestety w meczu nie było już tego widać. Cały czas staramy się pracować, by jego dorobek bramkowy był lepszy - zaznaczył trener.

W piątek poznaniacy zmierzą się u siebie z Pogonią Szczecin. W poprzednich rozgrywkach w starciu tych drużyn w stolicy Wielkopolski padł remis 1:1. Wicemistrz Polski nie wygrał m. in. dlatego, że Ślusarski zaliczył nieprawdopodobne pudło na pustą bramkę. - Gdyby mi tej sytuacji nie przypomniano, nawet bym o niej teraz nie pamiętał. Podobnie jest z Bartkiem. Być może gdzieś z tyłu głowy ma jeszcze to wspomnienie, ale ja bardzo w niego wierzę, bo wychodził już z większych opresji - zapewnił Rumak.

Źródło artykułu: