Tęsiorowski nie był w czasie meczu w ogóle prowokowany przez białostockich kibiców, a mimo to w bezczelny sposób cieszył się ze zdobycia bramki. Czy zapomniał, że w przeszłości był szkoleniowcem żółto-czerwonych, który niczego nie osiągnął z Jagiellonią? Takim zachowaniem pokazał jakim jest "kulturalnym" człowiekiem.
Od początku spotkania przewagę uzyskali piłkarze drużyny prowadzonej przez Michała Probierza i już w 6. minucie objęli prowadzenie. Tomas Pesir, po zbyt krótkim wybiciu piłki przez Jacka Banaszyńskiego, dograł ją głową do Pawła Zawistowskiego, który w sytuacji sam na sam pewnie trafił do siatki. Śląsk wyrównał chwilę później. Po starciu w polu karnym Jagi Krzysztofa Króla z Januszem Gancarczykiem, pomocnik Śląska upadł na murawę. Sędzia Adam Kajzer z Rzeszowa wskazał na rzut karny, który wykorzystał Sebastian Mila.
Stracona bramka podziałała mobilizująco na żółto-czerwonych, którzy osiągnęli wyraźną przewagę. Już w 15. minucie Jagiellończycy mieli okazję do ponownego wyjścia na prowadzenie. Robert Szczot dośrodkował do Dariusza Jareckiego, ale pomocnik Jagiellonii nieczysto trafił w piłkę i zmarnował dobrą sytuację. W 22. minucie Król po indywidualnej akcji uderzył w boczną siatkę. Bardzo dobrze w bramce białostoczan grał Piotr Lech, który na początku spotkania obronił groźny strzał Janusza Gancarczyka, a w 25. minucie płaskie uderzenie z dystansu Antoniego Łukasiewicza.
Jagiellonia na kilka minut przed zakończeniem pierwszej części gry zdobyła drugą bramkę. Znakomicie na prawym skrzydle z obroną gości poradził sobie "Szczocik", i podał do Pesira, którego uderzenie po rykoszecie znalazło drogę do siatki obok zdezorientowanego Banaszyńskiego. Śląsk mógł w doliczonym czasie gry jeszcze wyrównać, ale Mila w dogodnej sytuacji przestrzelił z ostrego kąta.
W drugiej połowie żółto-czerwoni kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku i nie pozwalali graczom Śląska stwarzać sytuacji bramkowych. Sami za to zagrażali bramce Banaszyńskiego. W 70. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Zawistowskiego, Tiago Cionek główkował obok słupka. Trzy minuty później Szczot bliski był przelobowania golkipera WKS, ale futbolówka przeleciała nad poprzeczką. W 77. minucie Lech znakomicie sparował na rzut rożny uderzenie z dystansu Tomasza Szewczuka.
W 87. minucie Śląsk wyrównał, gdy na boisku, po uderzeniu w twarz leżał Lewczuk. Grać "fair play" - można, ale nie trzeba. Do tej zasady dostosował się Śląsk. Po długim dośrodkowaniu Krzysztofa Ulatowskiego, Szewczuk uderzeniem z pierwszej piłki doprowadził do remisu. Niesprawiedliwego remisu, bo Jaga była w tym spotkaniu lepsza i powinna wygrać.
Jagiellonia Białystok - Śląsk Wrocław 2:2 (2:1)
1:0 - Zawistowski 6'
1:1 - Mila (k.) 9'
2:1 - Pesir 42'
2:2 - Szewczuk 87'
Składy:
Jagiellonia Białystok: Lech - Lewczuk, Cionek, Skerla, Król (60' Tumicz), Szczot (80' Pacan), Matuszek, Stano, Jarecki (68' Dzienis), Zawistowski, Pesir.
Śląsk Wrocław: Banaszyński - Socha (85' Łudziński), Celeban, Sztylka, Pawelec, Janusz Gancarczyk, Łukasiewicz (70' Ulatowski), Dudek, Mila, Sobociński (90+1' Górski), Szewczuk.
Żółte kartki: Król, Szczot (Jagiellonia) oraz Socha, Mila, Dudek (Śląsk).
Sędzia: Adam Kajzer (Rzeszów).
Widzów: 8000 (150 z Wrocławia).