Jeżeli Polacy jakimś cudem pokonają Ukrainę w meczu wyjazdowym, wtedy spotkanie z Anglią na Wembley będzie decydowało o wszystkim. Anglicy już teraz obawiają się Artura Boruca, który w ostatnich tygodniach imponuje formą. Kiedyś Anglików na Wembley zatrzymał Jan Tomaszewski. Czy teraz Boruc może powtórzyć ten wyczyn? - Życzę mu tego z całego serca natomiast uważam, że nie ma szansy. Dlaczego? Dlatego że Polska defensywa - nie mówię o obronie - nasza gra defensywna jest w tym tym momencie najsłabszym elementem tego zespołu. Nie widać zgrania między bramkarzem Arturem Borucem, a defensywą - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl bohater z Wembley sprzed lat.
Tomaszewski przed meczami z Ukrainą i Anglią zauważa też jeden problem. - Do tej pory nie wiadomo kto jest pierwszym bramkarzem - czy Szczęsny czy Artur Boruc. Tak się nie robi. To jest nieprofesjonalne. Jurgen Klinsmann rok przed mistrzostwami ustalił kto jest pierwszym bramkarzem. To było profesjonalne. Bramkarze nie przyjeżdżają na zgrupowanie, żeby walczyć ze sobą, żeby się stresować. Przyjeżdżają, żeby przygotować się do tych pojedynków i cały czas myślą: jak te Angole strzelają, jak ci Ukraińcy strzelają. Prawda? Oni do tej pory walczyli ze sobą. W tym momencie Artur jeśli będzie grał na Wembley, to życzę mu z całego serca, żeby zatrzymał Anglików, ale on nie będzie miał tego komfortu, jaki ja miałem - komentuje były reprezentant Polski.
Tomaszewski przyznaje też, że on na Stadionie Wembley w Londynie popełnił wiele błędów! - Te błędy jednak przez pana trenera Kazimierza Górskiego były po
prostu korygowane w taktyce. One były wkalkulowane i obrońcy musieli mnie asekurować, musieli grać niemalże za mnie - zaznaczył.
- Obawiam się, że jeśli Artur Boruc popełni jakiś błąd, tak jak popełniłem na Wembley, to jego po prostu nie uratują. Stąd ja powiem jeszcze raz - on może zatrzymać Anglię jak tylko cały mecz zagra perfekcyjnie i idealnie czego ja nie zrobiłem na Wembley - podsumował Jan Tomaszewski.