- Kalkulowanie nie leży w moich przyzwyczajeniach. Po to, by móc grywać w koszulce Azzurrich, wystąpiłem w spotkaniu przeciwko Wyspom Owczym i Litwie, chociaż nie byłem w najlepszej dyspozycji. Dla reprezentacji ryzykowałem poważnym urazem nogi i jestem dumny, że to zrobiłem. Mówią, że odrzuciłem powołanie. Jak odrzuciłem? Także i tym razem normalnie odpowiedziałem na powołanie Donadoniego. Zamieszkałem z kolegami w hotelu, zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, by pojechać do Zurychu. Zależało mi na tym, by tam być - powiedział zawodnik.
- Z Donadonim łączą mnie bardzo dobre relacje. Porozmawialiśmy wszyscy razem: ja, selekcjoner i sztab medyczny. Doszliśmy do wniosku, że nie ma sensu ryzykować. Nie trzeba być znawcą medycyny, żeby wiedzieć, że po upływie trzech- czterech dni ból może zniknąć całkowicie lub prawie - dodał.