Przypomnijmy, że do całego zdarzenia doszło w 74. minucie. Mający już na koncie jedno "żółtko" Patrik Carnota podczas opuszczania boiska przy zmianie zobaczył drugie, a mimo to arbiter nie pokazał mu czerwonego kartonika. Za winowajcę na murawie pojawił się Damian Czupryna i gospodarze kontynuowali zawody w pełnym składzie. - Wszystko działo się w dużym zamieszaniu i ferworze walki. Sędzia wyjął z kieszonki kartkę w momencie, gdy nasz zawodnik był już w zasadzie na linii końcowej boiska - powiedział portalowi SportoweFakty.pl trener GKS, Jan Żurek.
Czy ktokolwiek sugerował Robertowi Małkowi, że ten popełnia błąd? - Sztab z Płocka niczego nie sygnalizował, a ja nie widziałem dokładnie całego zdarzenia. Tam panował niemały chaos, bo początkowo zamierzaliśmy dokonać dwóch zmian równocześnie, lecz sędzia techniczny miał problem z obsłużeniem tablicy - dodał Żurek.
Wydaje się, że tyszanie nie powinni mieć obaw w związku z tą sytuacją, gdyż na początku sezonu 2011/2012 do podobnego incydentu doszło w meczu GKS Katowice - Olimpia Elbląg. Wówczas, mimo dwóch żółtych kartek, z boiska nie został usunięty obrońca gości, Marcin Pacan (sędzią był Tomasz Garbowski z Kluczborka). Polski Związek Piłki Nożnej utrzymał w mocy wynik 1:1. - Oczywiście takie pomyłki nigdy nie powinny mieć miejsca, ale nie do nas należy ocena pracy arbitrów. Nie ponosimy też winy za całe zajście. Poza tym zastanawiam się nad jeszcze jedną kwestią. Schodzący Carnota zobaczył kartkę będąc praktycznie poza boiskiem. Nie wiem więc, czy nawet gdyby otrzymał czerwoną, nie zostałby potraktowany już jako rezerwowy. Wtedy nie jest powiedziane, że Czupryna nie mógłby wejść do gry - zaznaczył szkoleniowiec.
To nietypowe zdarzenie przyćmiło pierwszą wygraną GKS pod wodzą Żurka. - Zwyciężyliśmy, bo tworzyliśmy drużynę, każdy walczył i wypełniał na boisku swoje zadania. Może udałoby się uniknąć nerwowej końcówki, gdybyśmy wcześniej wykorzystali którąś z sytuacji i podwyższyli prowadzenie. Broniliśmy się jednak skutecznie i zainkasowaliśmy cenne trzy punkty. Ta wygrana podbudowuje, ale nikt nie wpada w samozachwyt, bo nadal czeka nas wiele pracy - zakończył.