- Przesłaliśmy dokumenty do Komisji ds. Rozgrywek i Piłkarstwa Profesjonalnego PZPN. Wnioskujemy o powtórzenie spotkania, bo takie rozwiązanie byłoby najbardziej sprawiedliwe - powiedział portalowi SportoweFakty.pl prezes beniaminka I ligi, Jacek Kruszewski.
Na walkower raczej w Płocku nie liczą. - Zdajemy sobie sprawę, że to nie wchodzi w grę, bo GKS nie zawinił w tej sytuacji. Warto jednak zaznaczyć, że gospodarze dobrze wiedzieli co się dzieje. Nasz kierownik zresztą od razu zareagował i przekazał sędziemu technicznemu, że schodzący z boiska Patrik Carnota dostał już drugą żółtą kartkę. Właściwej reakcji jednak nie było, bo tego piłkarza tylko usunięto z ławki - dodał.
Kruszewski uważa, że to zdarzenie mogło mieć znaczący wpływ na wynik. - Sytuacja jest kuriozalna, ale warto pamiętać, że mieliśmy jeszcze 20 minut i grając w przewadze na pewno łatwiej by nam było wywalczyć choćby remis. Zresztą to był okres, w którym byliśmy w ofensywie i w zasadzie nie schodziliśmy z pola karnego gospodarzy.
Trener GKS Jan Żurek zastanawiał się, czy w momencie otrzymania drugiego "żółtka" Carnota nie powinien zostać potraktowany już jako rezerwowy. Prezes Wisły nie zgadza się z taką interpretacją. - Znajdowałem się na trybunach i doskonale widziałem całe zajście. Piłkarz gospodarzy na sto procent przebywał jeszcze na boisku, zresztą sędzia potwierdził to w protokole pomeczowym.
Jak Robert Małek tłumaczył niepokazanie pomocnikowi GKS czerwonej kartki? - Przyznał, że się po prostu pomylił i usłyszeliśmy przeprosiny. Nie dopatrujemy się w tym działaniu żadnej złośliwości ani nieżyczliwości. Martwi mnie tylko to, że nie zareagowano odpowiednio po sygnale od naszego kierownika. Gra powinna zostać przerwana, sytuacja wyczyszczona i dopiero wtedy należało kontynuować zawody. Nie możemy przechodzić nad takimi zdarzeniami do porządku dziennego - zaznaczył Kruszewski.
Płocczanie domagają się zatem powtórzenia meczu lub przynajmniej ostatnich 20 minut. - Wiązałoby się to z kosztami, bo trzeba by było jeszcze raz pojechać do Jaworzna, ale jesteśmy na to gotowi. Nikt oczywiście nie twierdzi, że grając w przewadze udałoby się nam zwyciężyć bądź zremisować, ale błąd powinien zostać naprawiony, by zachować ducha sportu. W tym celu dopełniliśmy wszelkich formalności, przygotowaliśmy uzasadnienie swojego wniosku i czekamy na decyzję. To może trochę potrwać, bo działacze PZPN przebywają aktualnie w Londynie - zakończył prezes Nafciarzy.