Reprezentacja Polski ukończyła eliminacje do mistrzostw Świata w Brazylii na czwartym miejscu, wyprzedzając jedynie Mołdawię i San Marino. Były reprezentant Polski, Jerzy Brzęczek dostrzegł jednak progres w grze drużyny prowadzonej przez Waldemara Fornalika. - Jeżeli każdy na chłodno popatrzy, co działo się w eliminacjach to z jednej strony fakty są takie, że wygraliśmy tylko 3 mecze. To również pokazuje, w jaki sposób trener jest uzależniony od wyniku i skuteczności. Nie pamiętam, kiedy nasza reprezentacja w ważnych meczach grała dobrą piłkę. To trzeba powiedzieć. W tych spotkaniach nie graliśmy złej piłki, mieliśmy sytuacje - ocenił. - Gdy jechaliśmy na Wembley przez ostatnie 40 lat każdy miał świadomość, że by zdobyć punkt musimy mieć szczęście. Jeśli dostaniemy jedną sytuację to trzeba ją wykorzystać i posiadać bramkarza, którego będzie piłka trafiała. Jan Tomaszewski miał to szczęście 40 lat temu, było 1:1 i wszyscy mówią, że zagraliśmy doskonały mecz. Teraz mieliśmy trzy stuprocentowe sytuacje, nie strzeliliśmy i przegraliśmy 2:0 - dodał odnosząc się do kończącego eliminację meczu z Anglią.
Kto zatem zdaniem Brzęczka powinien zostać nowym selekcjonerem? Czy wicemistrz olimpijski z Barcelony postawiłby na Polaka, czy wybrałby trenera zagranicznego? - To oczywiście zarząd Polskiego Związku Piłki Nożnej i prezes Boniek będą wybierać. Każdy z nas związany z piłką nożną i nie tylko śledzi wszystko, co się dzieje. Nie ma jedności. Część mówi, że powinna być to osoba z zagranicy, część, że polski trener. To pokazuje, że każdy ma prawo do własnej oceny. Wybór selekcjonera odbędzie się pod straszną presją - stwierdził. - Trudno mi udzielić jednoznacznej odpowiedzi, czy będzie to polski trener. Mam nadzieję, że będzie to taki trener, który przyniesie nam sukcesy. Na to liczę, bo odbija się to na nas wszystkich również tych pracujących niżej, jeżeli są dobre wyniki reprezentacji. Łatwiej o pieniądze, sponsorów i więcej młodzieży garnie się do piłki. Uważam, że za 4-5 lat będziemy mieć coraz więcej dobrych zawodników, bo dużo się robi. Można narzekać, ale powstaje wiele akademii. Utalentowanej młodzieży jest bardzo dużo. Za 5-6 lat liga stanie się silniejsza. W polskiej piłce są stadiony i coraz więcej pieniędzy. W pewnym momencie zostało to przeinwestowane, ale myślę, że teraz jest już normalność - kontynuował.
Jerzy Brzęczek od kilku lat jest trenerem II-ligowego Rakowa Częstochowa. Jego zespół po trzynastu kolejkach plasuje się w górnej części tabeli, lecz podobnie, jak inne ekipy stoczy ciężką walkę o utrzymanie. Wszystko przez reformę rozgrywek, która zakłada, że z każdej grupy II ligi po sezonie 2013-2014 spadnie po 10 zespołów. Jak trener, który w zawodniczej karierze grał również za granicą ocenia poziom rozgrywek, w których występuje jego zespół? - Jesteśmy w II lidze, czyli trzeciej klasie rozgrywkowej. Ta liga się strasznie wyrównała. W poprzednich sezonach zazwyczaj dwie lub trzy drużyny ze względów finansowych i personalnych miały przewagę nad konkurencją. Teraz tylko Bytovia jeszcze nie zapaliła i nie jest na czubie tabeli, ale pod względem finansowym i personalnym to najlepsza drużyna. Nie twierdzę, że poziom jest niski. Myślę, że jest lepszy niż w poprzednim sezonie. Każda następna kolejka przyniesie wiele niespodzianek i nawet drużyny zamykające tabelę mogą zagrozić każdemu. Żeby utrzymać się w tej lidze moim zdaniem trzeba zdobyć około 47-48 punktów. To ciężka walka, bo żaden zespół nie chce spaść - skomentował.
W minioną sobotę Raków Częstochowa gościł w Stargardzie Szczecińskim, gdzie pokonał Błękitnych 1:0. Zwycięstwo przyjezdnym zapewniło trafienie Dawida Retlewskiego po dobrze wykonanym stałym fragmencie gry. To dopiero drugi zespół, który z trudnego terenu beniaminka wywiózł komplet punktów. - Cieszymy się z trzech punktów po dwóch ostatnich porażkach. Mecz bardzo nerwowy. Dużo walki, często wręcz. Obie drużyny miały swoje sytuacje. W niektórych momentach szczęście nam dopisało. Tak to bywa w piłce nożnej. W ostatnich meczach, szczególnie u siebie z Wartą tego szczęścia nie mieliśmy. W sobotę to się wyrównało. Strzeliliśmy w odpowiednim momencie bramkę. Mieliśmy sytuację na podwyższenie i uspokojenie gry, a tak do ostatniego gwizdka sędziego było bardzo nerwowo. Błękitni w każdej sekundzie mogli strzelić bramkę wyrównującą - wyjaśnił Brzęczek.
Na pomeczowej konferencji prasowej obaj szkoleniowcy wdali się w ciekawą polemikę. - Przygotowując się do meczu z Rakowem Częstochowa wyczytałem, że trener Nawałka na selekcjonera, a trener Brzęczek do górnika Zabrze - zauważył trener gospodarzy, Krzysztof Kapuściński. - Dużo pracy i nauki trzeba jeszcze poświęcić. To są spekulacje. Nie ukrywam, że 2 lata temu padła propozycja, ale jestem związany z Rakowem, z Częstochową na różnych płaszczyznach. Myślę, że jeszcze trzeba zebrać dużo doświadczenia, żeby zaistnieć na wyższym szczeblu. Podchodzę do tego z pokorą - przyznał Brzęczek.
Więcej newsów o futbolu znajdziesz na naszym profilu na Facebooku