Oba zespoły ostatnio niezbyt dobrze radziły sobie w ligowych rozgrywkach i przegrały niedawne spotkania. Co ciekawe, w trwającym sezonie Śląsk Wrocław i Jagiellonia Białystok już się ze sobą zmierzyły. W 2. kolejce T-Mobile Ekstraklasy na stadionie we Wrocławiu drużyna z Białegostoku prowadziła już 3:0, dała sobie strzelić w końcówce dwa gole, ale na trzecie trafienie zawodnikom WKS-u zabrakło już czasu. Zespół z Białegostoku zwyciężył więc 3:2.
Tym razem Stanislav Levy mocno zaskoczył wyjściowym składem i do gry desygnował w większości zawodników nominalnie rezerwowych. Wystarczy tylko wspomnieć, że w kadrze na ten mecz zabrakło Sebastiana Mili, który jednak, podobnie jak Tomasz Hołota, ma problemy zdrowotne. Jagiellonia do gry przystąpiła natomiast praktycznie w najsilniejszym zestawieniu. Od pierwszych minut spotkania gospodarze poniedziałkowych zawodów uzyskali optyczną przewagę. Śląskowi brakowało jednak ostatniego, decydującego podania.
Kolejne minuty mijały, a na boisku nic ciekawego się nie działo. Wrocławianie raz na jakiś czas przypuszczali szturm na bramkę Jagiellonii, lecz strzały zazwyczaj były niecelne. Dopiero pod koniec I połowy na boisku zrobiło się nieco ciekawiej. Najpierw po uderzeniu Mateusza Cetnarskiego zza pola karnego efektowną interwencją popisał się Krzysztof Baran, a chwilę później po szybkiej akcji Jagiellonii piłkę z linii bramkowej wybił Rafał Grodzicki. Tuż przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę znakomitą okazję miał jeszcze Marco Paixao, ale i on nie zdołał wpisać się na listę strzelców.
W 50. minucie Jan Pawłowski umieścił piłkę w bramce WKS-u, lecz sędzia, dopatrując się spalonego, tego gola nie zaliczył. Arbiter tym samym popełnił spory błąd, bowiem ta bramka powinna zostać uznana! Ta sytuacja podziałała mobilizująco na zielono-biało-czerwonych, którzy śmielej ruszyli do ataku.
Ofensywa wrocławian nie trwała jednak zbyt długo. Po kilku minutach gra znów toczyła się głównie w środkowej strefie boiska. W samej końcówce meczu działo się natomiast dużo. Najpierw fatalnej kontuzji nabawił się Jan Pawłowski, którego do szpitala odwiozła karetka. Gdy wydawało się, że po regulaminowym czasie gry będzie remis, to już w doliczonym czasie celnym strzałem głową popisał się Paweł Drażba. Śląsk nie zdołał już na to trafienie odpowiedzieć golem i ostatecznie przegrał mecz, a w związku z tym odpadł z rozgrywek Pucharu Polski. Jagiellonia gra dalej!
Śląsk Wrocław - Jagiellonia Białystok 0:1 (0:0)
0:1 - Paweł Drażba 90 +2'
Składy:
Śląsk Wrocław: Marian Kelemen - Oded Gavish, Rafał Grodzicki, Mariusz Pawelec (90 4' Jakub Więzik), Dudu Paraiba, Dalibor Stevanović, Przemysław Kaźmierczak, Sebino Plaku, Mateusz Cetnarski (86' Krzysztof Ostrowski), Sylwester Patejuk (74' Tadeusz Socha), Marco Paixao.
Jagiellonia Białystok: Krzysztof Baran - Adam Waszkiewicz, Michał Pazdan, Ugochukwu Ukah, Giorgi Popchadze, Alexis Norambuena, Adam Dźwigała, Jan Pawłowski (90' Nika Dzalamidze), Dawid Plizga (63' Paweł Drażba), Dani Quintana, Mateusz Piątkowski (80' Bekim Balaj).
Żółte kartki: Oded Gavish, Dalibor Stevanović (Śląsk) oraz Giorgi Popchadze, Alexis Norambuena (Jagiellonia).
Sędzia: Jarosław Rynkiewicz (Gorzów Wlkp.).
Widzów: 13 533.