W samej końcówce meczu Pucharu Polski pomiędzy Śląskiem Wrocław a Jagiellonią Białystok bardzo poważnej kontuzji nabawił się Jan Pawłowski. Po pierwszej pomocy medycznej zawodnik karetką został odwieziony do szpitala. - Awans w cieniu tragedii, bo bardzo mi szkoda tego rozwojowego i niedocenianego w Białymstoku chłopaka, jakim jest na pewno Janek Pawłowski. Mam nadzieję, że ta kontuzja nie będzie tak paskudna, jak to wyglądało. To jest efekt walki i determinacji, jaką pokazujemy - mówił po meczu Piotr Stokowiec, opiekun drużyny z Białegostoku. Dwudziestolatek prawdopodobnie nabawił się poważnego urazu kostki.
- Jeszcze tych informacji nie mam, być może od razu trafi na stół. Wygląda na to, że to było zwichnięcie z przemieszczeniem lub złamaniem. Nie mogę nic więcej powiedzieć, nie chcę straszyć rodziny. Jest w dobrych rękach. Koledzy z wrocławskiego zespołu medycznego wspólnie z lekarzem wspomagają nas. Na pewno go nie zostawimy, bo Janek pokazał, że jest symbolem walczącej Jagiellonii i wzorem do naśladowania. Na początku sezonu nie łapał się do meczowej osiemnastki, ale wywalczył to sobie ciężką pracą. Ogromnie jest mi go szkoda i żal. Mam nadzieję, że tak źle nie będzie, wszystko się pozrasta i on wróci na boisko - wyjaśniał po spotkaniu Stokowiec.
W samym meczu Jagiellonia pokonała Śląsk 1:0 i awansowała do ćwierćfinału Pucharu Polski. Jak się okazało we wtorek, piłkarz Jagiellonii zwichnął staw skokowy oraz złamał kostkę boczną.