21-letni pomocnik trafił do siatki Widzewa w 36. minucie gry po dośrodkowaniu Vladimira Boljevicia z rzutu wolnego, kierując piłkę do bramki tyłem głowy.
- Długo czekałem na tę bramkę. Koledzy mnie poklepywali, pocieszali, mówili, żebym próbował strzelać z dystansu, a tu strzeliłem głową (śmiech). Szkoda tylko, że nie widziałem, jak piłka wpadła do siatki. Widziałem tylko, że piłka jest w bramce, a sędzia wskazał na środek boiska - mówi.
Krakowianie ostatecznie zwyciężyli 3:1, chociaż od 13. minuty przegrywali z Widzewem 0:1. Dąbrowski: - I mi, i Cracovii wcześniej ciężko szło w Łodzie na tym terenie, ale widocznie wypracowaliśmy sobie taki styl, nad którym ciągle pracujemy, że przynosi on nam wymierny efekt. Strata bramki nas nie podłamała. Potrafimy podchodzić do tego z chłodną głową. Cieszymy się, że kontynuujemy zwycięską serię, ale nie ma co się zachwycać, bo już za chwilę gramy z Górnikiem.
Pasy absolutnie zdominowały Widzew na jego terenie. Wskaźnik posiadania piłki po końcowej gwizdku wskazywał 70 do 30 na korzyść Cracovii. - Jeśli mam być szczery, to mnie to nie dziwi. Tak chcemy grać, taką chcemy mieć przewagę nad rywalem. I jak widać, można to wypracować nawet na terenie rywala, gdzie to zazwyczaj gospodarze prowadzą grę, a goście ustawiają się na kontrę. My chcemy wszędzie grać swoim stylem, a to przynosi nam rezultat. Będziemy starali się jeszcze śrubować tę statystykę posiadania piłki. Chcemy jeszcze bardziej dominować - mówi Dąbrowski.
Na uwagę zasługuje fakt, że Cracovia potrafi tak grać bez dwóch podstawowych pomocników, czyli Krzysztofa Danielewicza i Marcina Budzińskiego. - Ale są kolejni, którzy czekają na swoją szansę. Każdy z nas chce się pokazać, żeby udowodnić, że to on zasługuje na miejsce w składzie. Zdrowa rywalizacja jest dobra - kończy Dąbrowski.