Ryszard Tarasiewicz był już spakowany

Ryszard Tarasiewicz stał się mężem opatrznościowym bydgoskiego futbolu. Po awansie do T-Mobile Ekstraklasy jego zespół potrafi wygrywać z głównymi faworytami rozgrywek.

Nie wszystko do tej pory jednak wyglądało tak pięknie. Bydgoszczanie początku tegorocznych rozgrywek nie mogą zaliczyć do udanych i przed meczami ze Śląskiem Wrocław, Wisłą Kraków i Legią Warszawa trudno było szukać pozytywów. - My bardziej nastawialiśmy się przed sezonem na zdobywanie punktów ze słabszymi rywalami. Teraz wywalczone oczka to taki bonus za dobrą pracę - chwalił się Tarasiewicz przed meczem z Legią Warszawa.

Były reprezentant Polski przyznał, że jeszcze niedawno mógł obawiać się o swoją posadę. - Właściwie byłem już spakowany i gotowy na wyprowadzkę. Stało się jednak inaczej - powiedział z przekąsem sam zainteresowany. Jak powszechnie wiadomo, właściciel bydgoskiego klubu Radosław Osuch w przeciwieństwie do innych szefów polskich zespołów nie lubi zbytnio zmieniać szkoleniowców. Od czasu przejęcia Zawiszy w 2011 roku zmienił ich zaledwie trzech.

Bydgoszczanie teraz mają kilka dni na odpoczynek. To im się przyda, bowiem u siebie zagrają dopiero pod koniec listopada. Teraz przed nimi dwa mecze wyjazdowe - najpierw kończący pierwszą rundę rozgrywek z Ruchem Chorzów, a potem wyjazdowy z Jagiellonią Białystok. W między czasie wszyscy oczekują na powrót najlepszego strzelca zespołu Bernardo Vasconcelosa, który intensywnie trenuje po okresie rehabilitacji.

- Co tu można więcej dodać. Chciałbym wszystkim swoim chłopakom podziękować. Nie tylko za ostatni mecz z Legią Warszawa, ale za całokształt wykonanej pracy. Zwycięstwa nad Wisłą Kraków, Śląskiem Wrocław i Legią Warszawa są referencyjne - zakończył Tarasiewicz.

Piłka nożna na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku! Tylko dla fanów futbolu! Kliknij i polub nas.

Źródło artykułu: