Marcin Krzywicki: Pozostaje tylko strzelić sobie w łeb

Dwie bramki napastnika Wisły Płock pozwoliły jego drużynie wywalczyć w Nowym Sączu tylko punkt. - Jestem załamany tym wynikiem - powiedział Marcin Krzywicki.

26-letni gracz Wisły Płock dwukrotnie wpisał się na listę strzelców w pierwszej części spotkania 15. kolejki I ligi. Jego dorobek mógł być jeszcze bardziej okazały. - Miałem na początku meczu sytuację. "Dziubałem" piłkę końcami palców, a Marcin Cabaj stał na posterunku, podobnie jak w kilku innych sytuacjach - powiedział Marcin Krzywicki. - Bramkarz uratował Sandecję jeszcze między innymi w II połowie, gdy Paweł Kaczmarek miał super okazję. Pozostaje tylko strzelić sobie w łeb. Prowadziliśmy 2:0, mieliśmy komfortową sytuację, wiedzieliśmy też czego się spodziewać w drugiej połowie po naszym przeciwniku. Mimo tego, daliśmy się zepchnąć do obrony i mecz skończył się remisem. Czuję ogromny niedosyt - dodał.

Marcin Cabaj musiał się natrudzić, by sparować strzał głową Marcina Krzywickiego. Fot. Jarosław Para, sandecja.com.pl
Marcin Cabaj musiał się natrudzić, by sparować strzał głową Marcina Krzywickiego. Fot. Jarosław Para, sandecja.com.pl

Wisła Płock może szczególnie żałować pierwszych 45 minut, w których zdominowała boiskowe wydarzenia. Podopieczni Marcina Kaczmarka włożyli w grę dużo sił, prezentowali wysoki pressing, który zmuszał Sandecję Nowy Sącz do błędów i głębokiej defensywy. "Nafciarze" stworzyli też kilka świetnych okazji do zdobycia bramek.

Piłka nożna na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku! Tylko dla fanów futbolu! Kliknij i polub nas.

- Pierwsza połowa była jedną z naszych najlepszych w tym sezonie i szkoda, że nie udokumentowaliśmy tego trzecim, albo nawet czwartym golem. Wiedzieliśmy, że w drugiej połowie gospodarze nas przycisną, więc liczyliśmy na jakąś kontrę, by dobić już przeciwnika. Jesteśmy dobrze przygotowani fizycznie, ale nie pokazaliśmy tego w drugiej połowie - stwierdził napastnik.

Kto wie jakim wynikiem zakończyłby się ten mecz, gdyby nie błąd arbitra. W 31. minucie Piotr Lasyk nie wskazał na wapno, choć Tomasz Margol zagrał ręką w polu karnym. W podobnej sytuacji pod koniec spotkania już nie miał wątpliwości, a dzięki temu sądeczanie wyrównali.

- Bez wątpienia należał się nam karny. Koledzy wykłócali się z arbitrem, a ja się od tego kompletnie odciąłem. A jeśli chodzi o jedenastkę dla Sandecji, to nie mam zdania, bo nie widziałem dobrze tej sytuacji - przekonywał Krzywicki. Już po końcowym gwizdku doszło na murawie do przepychanek, w efekcie czego drugą żółtą kartkę ujrzał Fabian Hiszpański. Upomniany został też Piotr Kosiorowski. - Działo się, dymiło, kurzyło, ale ja też się od tego odciąłem i poszedłem do szatni. Jestem załamany tym wynikiem - zakończył piłkarz Wisły Płock.

Źródło artykułu: