Przeciwko Puszczy Niepołomice z powodu urazu nie mógł zagrać podstawowy bramkarz śląskiego beniaminka, Daniel Kajzer. W trakcie meczu pomocy potrzebował zastępujący go w bramce Marcin Skrzeszewski.
Konieczna była jeszcze jedna zmiana. W 45. minucie gry boisko opuścił kulejący Marcin Nowacki, a w jego miejsce pojawił się Rafał Kurzawa, który był bliski trafienia do siatki gości. Piłka nie chciała jednak wpaść do bramki Krystiana Stępniowskiego i spotkanie zakończyło się porażką rybniczan.
- Nie stworzyliśmy praktycznie żadnych sytuacji poza strzałem w słupek Daniela Ferugi z rzutu wolnego. Nie było z naszej strony groźnych okazji, szło nam ciężko, jak po grudzie - analizuje Nowacki. - Mieliśmy fajne boisko do gry, dobrą pogodę - całkiem inaczej niż w poprzednim meczu w Stróżach - wskazuje pomocnik.
Mimo to zielono-czarni zaprezentowali się kiepsko. - Mieliśmy dobry początek, później stanęliśmy, nie stworzyliśmy okazji bramkowych, a to z nich zdobywa się gole - dodaje 32-latek, który przedwcześnie zszedł z murawy. - Nie wiem, co z moją nogą. Coś mnie zakuło pod koniec pierwszej połowy. Nie było sensu kontynuować gry, żeby grać na pół gwizdka - przyznaje Nowacki.
- Nic nam nie wychodziło, nie graliśmy w ogóle w piłkę tak, jak potrafimy. Nie mogliśmy tego meczu wygrać, nie grając w piłkę. Mieliśmy pokazać swoją grę, czyli po ziemi, bokami, ale niestety nic z założeń nie zrealizowaliśmy i dlatego schodzimy pokonani - martwił się Mariusz Muszalik.
Jego drużyna znajdują się tuż nad strefą spadkową. - W tabeli jest ścisk, jesteśmy jedno miejsce nad kreską. Trzeba posypać głowę popiołem, bo zagraliśmy naprawdę słabo. Na głębszą analizę przyjdzie czas, ale jeżeli tak będziemy grali, to o punkty z pewnością nie będzie łatwo - puentuje podopieczny Ryszarda Wieczorka.