Gliwiczanie zremisowali na swoim stadionie z Koroną Kielce 1:1. Wynik ten nie zmienił zbyt wiele w sytuacji obu zespołów. - Szkoda że nie zwyciężyliśmy, ale jak się nie da wygrać, to trzeba zremisować. Spotkanie było rozgrywane w naprawdę trudnych warunkach, ale przecież były one takie same dla nas, jak i dla gości. Ostatecznie dopisujemy do swojego konta jeden punkt i myślimy już tylko o pojedynku ze Śląskiem Wrocław - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Kamil Wilczek, pomocnik Piasta Gliwice.
Gra podopiecznych Marcina Brosza z kielczanami wyglądała lepiej, aniżeli kilka dni wcześniej, kiedy to ulegli oni z Zawiszy Bydgoszcz aż 0:6. - Po meczu, w którym przegraliśmy dość wysoko liczyliśmy na to, że wygramy z Koroną. To nam się niestety nie udało, ale ważne jest to, że nie zanotowaliśmy kolejnej porażki. Osiągnęliśmy remis i myślę, że nasza gra była poprawna. W każdym razie na pewno lepsza, aniżeli w Bydgoszczy - skomentował 25-letni zawodnik.
Śląskiej drużynie ciężko gra się przeciwko Scyzorykom. Piast ostatnie zwycięstwo nad swoim niedawnym rywalem odniósł... w 2010 roku, a na listę strzelców wpisał się wówczas nasz rozmówca. - Nie da się ukryć, że na zwycięstwo z Koroną czekamy już dość długo... Wtedy faktycznie ja trafiłem do siatki i są to ostatnie trzy punkty, które Piast wywalczył z kielczanami. Mam jednak nadzieję, że już następnym razem zgarniemy pełną pulę i tylko to się dla nasz liczy - podkreślił były piłkarz KGHM Zagłębia Lubin.
W ostatniej tegorocznej kolejce Piastunki jadą do Wrocławia, aby stawić czoła miejscowemu Śląskowi. - Zależy nam na tym, aby dobrze zakończyć ten rok. Jedziemy tam po trzy punkty i interesuje nas tylko zwycięstwo. Jesteśmy w stanie je osiągnąć i wierzę, że wygramy we Wrocławiu, a wszystkie "oczka" pojadą do Gliwic - podsumował Kamil Wilczek.