Artur Długosz: Wisła Kraków w meczu ze Śląskiem Wrocław grała w podobnym składzie jak w pierwszym meczu. Wtedy to Śląsk odniósł gładkie i wysokie zwycięstwo, tym razem było zdecydowanie inaczej. Dlaczego?
Patryk Małecki: (śmiech) Po pierwsze nie graliśmy w takim ustawieniu jak w pierwszym meczu. W pierwszym spotkaniu graliśmy zdecydowanie obroną z Młodej Ekstraklasy. Brakowało nam tego w Krakowie, żeby ktoś starszy utrzymał to z tyłu, podpowiedział. Stąd tam był taki, a nie inny wynik. W niedzielę przy odrobinie szczęścia mogliśmy nawet wygrać to spotkanie, bo mieliśmy do tego sytuacje. Chcieliśmy się przede wszystkim odegrać za pierwszy mecz, bo wiadomo 4:0 nie brzmi ładnie.
Dwójka stoperów z tyłu, Cleber i Marcelo dużo wam dała?
- Tak na pewno. My jako młodzi piłkarze możemy się od nich uczyć. Oni podpowiedzą, ustawią. To jest najważniejsze w dzisiejszej piłce.
Mimo wszystko Śląsk był faworytem tego spotkania. W lidze wrocławianie, tak jak i Wisła mają tylko jedną porażkę. Przeciwko grającej w niepełnym składzie Wiśle Śląsk nie odniósł jednak zwycięstwa. Byliście aż tak zdeterminowani żeby przywieźć choć jeden punkt z Dolnego Śląska?
- Po pierwsze faworytem tego spotkania była Wisła, bo jakby nie było to Mistrz Polski (śmiech). Przyjechaliśmy tutaj po zwycięstwo, brakuje nam punktów. Pierwsze dwa mecze były przegrane. Wiadomo, chcemy wyjść z grupy i grać dalej. Jeżeli nie da się wygrać, to można przynajmniej wywieźć remis. To przynajmniej jeden punkt.
Puchar Ekstraklasy nie jest dla was chyba tak ważny jak rozgrywki ligowe?
- Nie zgodzę się z tym. Po odpadnięciu z Pucharu UEFA chcemy w tym roku zdobyć wszystko co jest do zdobycia. Puchar Ekstraklasy jest to przede wszystkim przetarcie dla młodych zawodników, aby się pokazać z jak najlepszej strony, żeby w lidze móc dostać szansę od trenera Skorży.
No właśnie, ale w przypadku Wisły w lidze trener Skorża desygnuje do gry zawodników z uznanymi nazwiskami, tutaj w Pucharze Ekstraklasy gracie zawodnikami z Młodej Ekstraklasy. W przypadku Śląska jest inaczej. Za każdym razem na boisku pojawiają się gracze z pierwszej jedenastki. Skąd ta różnica?
- Nie wiem skąd jest taka różnica. Wiadomo w Wiśle jest nacisk na wynik i grają najlepsi.
Mieliście w niedzielę okazję do strzelenia bramki i wywalczenia trzech punktów...
- Tak mieliśmy sytuacje. Andrzej Niedzielan mógł strzelić na 1:0 w pierwszej połowie. Nie udało się, taka jest piłka. Nie strzela się goli to się nie wygrywa. Dobrze, że przynajmniej wywieźliśmy remis. Zawsze to przynajmniej jeden punkt. Jeszcze dwa mecze przed nami, trzeba je wygrać.
Czy mecz ze Śląskiem w pewien sposób traktujecie jako mecz przyjaźni?
- Między kibicami Wisły i Śląska panuje pokój. My na boisku, przez 90. minut nie okazujemy litości. Gramy i najważniejsza jest wygrana.
Czy w Pucharze Ekstraklasy wyjdziecie z grupy?
- Tak.
A jak będzie w następnym meczu pucharowym?
- Wygrana.
W lidze tak samo?
- Tak. Na pewno.
A Mistrzem Polski zostanie Wisła Kraków?
- Tak, na pewno (śmiech).
Przed sezonem byłeś na testach w Śląsku. To spotkanie miało dla ciebie jakiś specjalny wymiar?
- Dla mnie każde spotkanie w Wiśle jest ważne. Wiadomo, że chcę się pokazać z jak najlepszej strony. Chciałem przejść do Śląska na zasadzie rocznego wypożyczenia. Trenera Tarasiewicza interesowało jednak kupienie mnie do Śląska na stałe.
Nie jest to jednak przesądzone, że nie trafisz do Śląska?
- Ja tego nie powiedziałem. Nie wiem, zobaczymy jak będzie. To się okaże.