25-letni golkiper przed tygodniem padł ofiarą bandyckiej napaści. Znienawidzony przez część sfrustrowanych kibiców Miedziowych bramkarz nie ucierpiał tak jak Robert Jeż, który został pobity przez nieznanych sprawców i wyjechał z Polski, ale i tak nie mógł poczuć się komfortowo, gdy nieznani sprawcy zniszczyli jego samochód.
Dzień po tym wydarzeniu i Jeża, i Gliwy zabrakło w kadrze Zagłębia na spotkanie z Podbeskidziem Bielsko-Biała (3:2), ale już w meczu z Cracovią w Krakowie wychowanek Orłów Rzeszów stanął między słupkami bramki lubinian.
- W tygodniu rozmawiałem w cztery oczy z trenerem Lenczykiem i uznaliśmy, że wejdę do bramki. Inicjatywa wyszła od trenera. Czy miałem obawy? Ta pozasportowa sytuacja, która miała miejsce przed meczem z Podbeskidziem, na pewno miała wpływ na samopoczucie moje i bliskich, ale pomyślałem, że można oddzielić sprawy sportowe od pozasportowych i pomóc drużynie. Nie udało się - mówi Gliwa.
Przy Kałuży 1 golkiper Zagłębia skapitulował dwukrotnie, ale w kilku sytuacjach spisał się dobrze i trudno obwiniać go za porażkę z Pasami. - Piłka mi nie wylatywała z rąk, wszystko kleiłem. Życie bramkarza jest ciężkie - w meczu z Piastem popełniłem jeden błąd, a wyciągnąłem trzy sytuacje, ale o tym się nie pamięta. Jeśli chodzi o bramki z Cracovią, to pierwszą to Adaś Marciniak uderzył idealnie przy słupku, ale szkoda mi tej drugiej bramki. To było sam na sam, ale Przemek Kita nie oddał dobrego strzału - piłka była w moim zasięgu i żałuję, że się wturlała do bramki. Bardzo żałowałem tej sytuacji, bo 0:1 to jest wynik stykowy i zawsze po jakimś stałym fragmencie można było zremisować. Inna sprawa, że Cracovia była lepszym zespołem i wiedzieliśmy, że będziemy mieli maks ze dwie okazje, które będziemy musieli wykorzystać. Nie zrobiliśmy tego i przegraliśmy - komentuje były bramkarz Cracovii.
Na zakończenie rundy jesiennej Zagłębie zagra przed własną publicznością z Ruchem Chorzów. Czy Gliwa znów stanie w bramce Miedziowych? - Szczerze powiem, że nie wiem. Mecze wyjazdowe, to mecze wyjazdowe, a mecze u siebie, to mecze u siebie. Zobaczymy...
Gliwa nie ukrywa, że wydarzenia z minionego tygodnia to najtrudniejszy moment w jego przygodzie z piłką: - Przynajmniej jestem bogatszy o takie doświadczenie. Mam nadzieję, że już takich nie będzie. Chociaż kto wie. Wyniki sportowe to jedno, a szacunek dla drugiego człowieka to drugie. Odkąd jestem od półtora roku w Lubinie, nigdy mi się nie zdarzyła jakaś negatywna sytuacja z kibicami "na mieście". Zawsze były pozytywne.
Co ze zniszczonym przez wandali autem? - Powoli się naprawia. Przednia szyba została uszkodzona i lusterko na nim zawieszone, do wymiany jest cała maska silnika. Na szczęście rzucali tylko od frontu - bramkarz Zagłębia gorzko się uśmiecha.
Grając taką padakę , mając na koncie takie kiksy w bramce , trzeba był Czytaj całość