Możemy zagrać nawet 120 minut - rozmowa z Piotrem Dziubą, napastnikiem Floty Świnoujście

Obecnie rewelacyjny beniaminek zajmuje 3. pozycję w tabeli. "Wyspiarze" na własnym boisku nie stracili nawet punktu. 25-letni piłkarz Floty należy do grona czołowych strzelców I ligi. Na łamach portalu SportoweFakty.pl przekonuje on, że klucz do sukcesu to dobre przygotowanie fizyczne.

Paweł Patyra: W Lublinie Flota zanotowała pierwszy remis w sezonie. Ten podział punktów satysfakcjonuje?

Piotr Dziuba: Grało się naprawdę ciężko. Boisko było trudne, piaszczyste. Jesteśmy w czołówce, a Motor miał jakieś problemy i przegrał dwa ostatnie mecze. Przyjechaliśmy do Lublina, żeby nie przegrać. Myśleliśmy, że może jednak uda się wygrać, ale kiedyś trzeba zremisować.

W tym meczu wyraźnie nie sprzyjały wam warunki. Boisko to katastrofa.

- To boisko jest jednym z najgorszych, na jakich grałem. Mogliśmy grać na plaży, byłoby prawie tak samo.

Do Lublina Flota wyjechała dużo wcześniej, by nie czuć w dniu meczu trudów długiej podróży?

- Dokładnie. Wyjechaliśmy w piątek, bo mieliśmy prawie 900 kilometrów. Trener chciał, żebyśmy trochę odpoczęli i przywieźli przynajmniej punkt, więc go przywieźliśmy. Mogliśmy wygrać ten mecz, ale Motor rozklepał nas, jak dzieciaki i strzelił na 1:1. Szkoda...

Dało się zauważyć, że decyzja o wcześniejszym wyjeździe była słuszna. Na początku sezonu w Łęcznej Flota zagrała o wiele słabiej.

- To był nasz pierwszy tak daleki wyjazd. Właściwie najdalszy. Do Łęcznej wyjechaliśmy dzień wcześniej. Mieliśmy grać u nas, ale nie mieliśmy zrobionego boiska i graliśmy w Policach, więc władze klubu przeniosły mecz do Łęcznej, żeby na wiosnę Górnik przyjechał do nas. Na Łęczną przyjdzie dużo ludzi, zobaczyć tych gwiazdorków (śmiech).

Dlaczego Flota przegrała dotychczas aż pięć wyjazdowych meczów?

- Na wyjazdach gra się naprawdę ciężko. Kibice to dwunasty zawodnik. Dało się to zauważyć w meczu z Widzewem, gdzie było 4500 ludzi i przegraliśmy 0:3. Straciliśmy bramki w 10 minut. Zobaczymy, jak będzie dalej. Na pewno nie będziemy przegrywać tak, jak do tej pory. Teraz na pewno będziemy walczyć do końca. Chłopaki już powąchali trochę tej ligi.

W Świnoujściu jednak jesteście niepokonani. W czym tkwi tajemnica sukcesu?

- Mamy dwunastego zawodnika - kibiców. Oni podnoszą nas na duchu. Wygrywamy tylko walką. Do 60. minuty rywal gra z nami równo, a później brakuje mu sił. My jesteśmy tak przygotowani fizycznie, że możemy zagrać nawet 120 minut.

Pan należy do czołowych strzelców I ligi ze sporym dorobkiem bramkowym.

- Na razie mam 8 bramek. Nie jest tak dużo, nie podpalam się. Lepiej, żeby wygrywać mecze, obojętnie kto strzeli bramkę. My chcemy przede wszystkim wygrywać mecze, a akurat mi udaje się strzelać. Jak idzie, to idzie wszystkim.

Mówię, że pański dorobek jest spory, bo np. najlepszy strzelec Motoru ma dwie bramki na koncie…

- Trochę nastrzelał (śmiech).

Flota idzie w ślady Znicza Pruszków z poprzedniego sezonu. Uda się wam utrzymać wysoką formę?

- Mam nadzieję, że chłopaki nadal będą jechać na ambicji, nie rozkupią nas w przerwie zimowej i zostaniemy w komplecie, a wtedy powalczymy przynajmniej o 5. miejsce na koniec sezonu.

Są jakieś przesłanki ku temu, żeby piłkarze opuszczali Flotę, np. zaległości finansowe?

- Na pewno nie ma. Lepsze drużyny pytają o zawodników, jak np. Energie Cottbus o Pereza Benevente. Przyjeżdżają menedżerowie, pytają o naprawdę wielu chłopaków, ale władze klubu nie chcą nam motać w głowach.

Komentarze (0)