Kompleks Amiki znajduje się w odległości ok. 2 km od Wronek, leży na skraju Puszczy Noteckiej i jest otoczony lasem. Wcześniej jednak podobnych problemów w tym miejscu nie było.
- Zdarzyło się to po raz pierwszy od 15 lat. Dziki zawędrowały na boisko w poszukiwaniu pędraków i zniszczyły nawierzchnię. Z tego, co przekazał nam myśliwy, wynika, że były to trzy lub cztery lochy oraz dwanaście młodych - powiedział wiceprezes Amiki Wronki, Robert Sikora.
Obsługa obiektu zdołała jednak uporać się z problemem. Boisko zostało ogrodzone reklamami, wokół niego rozmieszczono również kije nasączone naftą, co ma działać odstraszająco na "nieproszonych gości".
W latach ubiegłych boisk Amiki nie odwiedzały dziki, jednak rok temu pojawił się na nim... borsuk. - Wykopywał głębokie dziury, jednak z nim większych problemów nie było, ponieważ wyniósł się sam. Z dzikami musimy sobie radzić inaczej. W najbliższym czasie na tym terenie będzie więcej strzałów z broni myśliwskiej. Może w ten sposób uda się wystraszyć zwierzynę i przeniesie się ona gdzie indziej - dodał Sikora.
Władze Amiki rozważały poproszenie o pomoc byłego selekcjonera reprezentacji Polski, Pawła Janasa, który słynie z zamiłowania do myślistwa. Nie było jednak takiej możliwości, bowiem odstrzał loch i młodych dzików jest zabroniony.