W finale Ligi Mistrzów w sezonie 2004/2005 spotkały się AC Milan i Liverpool FC. Włosi szybko objęli prowadzenie 3:0, ale waleczni The Reds doprowadzili do wyrównania oraz dogrywki.
Gdy doliczony czas gry zmierzał do końca, Jerzy Dudek odbił przed siebie piłkę po strzale głową Andrija Szewczenki. Futbolówka ponownie trafiła do napastnika Rossonerich, który z 5 metrów miał przed sobą praktycznie pustą bramkę i... trafił w rękę rozpaczliwie interweniującego polskiego golkipera. W serii rzutów karnych lepsi okazali się Anglicy i wywalczyli Puchar Europy.
- Parada Dudka w Stambule? Wciąż nie mogę uwierzyć! Nie wierzę, że piłka nie znalazła się wówczas w siatce - przyznaje w rozmowie z magazynem Forza Milan! "Szewa". - To był jeden z tych momentów w życiu piłkarza, w którym można bardzo wiele wygrać, jak i bardzo wiele przegrać. Wielka szkoda, ponieważ wtedy byliśmy wielkim, pięknym Milanem - dodaje 37-latek.
Sytuacja, w której Dudek zatrzymał Szewczenkę:
Jesteś kibicem piłki nożnej? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku! Nie zwlekaj! Kliknij i polub nas.