Przypomnijmy: w 34. minucie - przy stanie 1:0 dla wicemistrza Anglii - przepiękny strzał sprzed pola karnego oddał Cheick Tiote. Piłka wpadła do siatki przy słupku, mimo to Mike Jones nie uznał bramki. Powód? Trzech zawodników gospodarzy znajdowało się na pozycji spalonej. Sęk w tym, że żaden nie dotknął futbolówki, ani też nie absorbował uwagi Joe Harta. Gospodarze mogą się czuć pokrzywdzeni, zwłaszcza że tego dnia grali bardzo solidnie i ekipa Manuela Pellegriniego miałaby zapewne niemały problem z odzyskaniem prowadzenia.
- Mój piłkarz uderzył idealnie, a Hart po prostu nie obronił. W polu karnym panował spory tłok, lecz bramkarz nie był przez nikogo zasłonięty. Nie potrafię zrozumieć dlaczego ten gol nie został uznany - powiedział menedżer Newcastle, Alan Pardew, cytowany przez skysports.com.
Po tej ogromnej kontrowersji temperatura na boisku znacznie wzrosła. Doszło nawet do słownej utarczki opiekuna gospodarzy z Manuelem Pellegrinim. - Takie sytuacje się zdarzają, ale wszystko jest już w porządku. Po meczu podaliśmy sobie ręce - zaznaczył Pardew.