Już od samego początku tego spotkania Pogoń przycisnęła rywali i w pierwszym kwadransie powinna prowadzić 2:0. Najpierw w 8. minucie Tomasz Parzy dośrodkował wprost na głowę Adriana Sobczyńskiego, ten strzelił, ale rewelacyjnie w bramce spisał się Łukasz Twarowski i zażegnał niebezpieczeństwo. Po chwili w świetnej sytuacji znalazł się Paweł Posmyk, ale on także nie potrafił z siedmiu metrów pokonać bramkarza gości. Po tych dwóch dogodnych sytuacjach, dopiero 17. minucie gospodarze objęli prowadzenie. Marek Kowal w narożniku boiska, odebrał piłkę obrońcy Lechii, wyłożył ją przed pole karne Parzemu, a ten precyzyjnym i silnym strzałem otworzył wynik tego spotkania. W 34. minucie ponownie w świetnej sytuacji znalazł się, niepilnowany przez nikogo Posmyk. Stanął na piątym metrze z futbolówką, tak jakby chciał zapytać golkipera gości, w który róg ma strzelić. I strzelił... prosto w niego. Piłkarskie powiedzenie mówi, że niewykorzystane okazje lubią się mścić. Nie inaczej było i w tym przypadku. Bezpośrednio po akcji Posmyka Lechia wyprowadziła kontrę. Adrian Jeremicz założył siatkę doświadczonemu Pawłowi Skrzypkowi i wyszedł sam na sam z Robertem Binkowskim. Strzelił obok interweniującego bramkarza gospodarzy i piłka wylądowała w siatce. Pogoń niemal od razu mogła ponownie wyjść na prowadzenie. Kowal znalazł się w świetnej sytuacji i technicznym lobem próbował pokonać golkipera Lechii. Wydawało się, że piłka już zmierza do pustej bramki, ale ostatecznie trafiła w słupek i wróciła na plac gry. Później walka przeniosła się do środkowej części boiska i wynik remisowy utrzymał się do końca pierwszej połowy.
W przerwie w szatni gospodarzy musiały paść bardzo ostre słowa, a ponadto trener Piotr Mandrysz zdecydował się na bardzo ryzykowne posunięcie. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem drugiej części gry na boisku pojawili się Maciej Ropiejko i Filip Kosakowski. Wprowadzenie tego pierwszego okazało się strzałem w dziesiątkę. Ropiejko po indywidualnej akcji strzelił nad interweniującym bramkarzem gości i miejscowi w 47. minucie po raz drugi wyszli na prowadzenie. Dwadzieścia minut później było już 3:1. Kowal w środkowej części boiska piętą odegrał do wychodzącego na czystą pozycję Ropiejki, a ten poradził sobie z asystą obrońcy i strzelił obok bramkarza, podwyższając prowadzenie Pogoni. Sześć minut później strzelec dwóch bramek zrewanżował się koledze asystującemu przy trzecim golu. Ropiejko dośrodkował do Kowala, a ten uderzeniem z powietrza umieścił futbolówkę w siatce. Gdy wydawało się, że takim wynikiem zakończy się mecz, goście w 83. minucie przeprowadzili kolejną kontrę. Paweł Piskorski wykorzystał prostopadłe podanie kolegi i gapiostwo obrony gospodarzy, wyszedł sam na sam z Binkowskim i strzałem między jego nogami umieścił piłkę w bramce. Goście przyjechali tylko z czterema zawodnikami rezerwowymi. Piskorski był jednym z nich, wszedł na boisko w 77. minucie. Spotkanie zakończyło się rezultatem 4:2, dzięki czemu Pogoń Szczecin odniosła trzecie zwycięstwo z rzędu.
Pogoń Szczecin - Lechia Zielona Góra 4:2 (1:1)
1:0 - Parzy 17'
1:1 - Jeremicz 35'
2:1 - Ropiejko 47'
3:1 - Ropiejko 67'
4:1 - Kowal 73'
4:2 - Piskorski 82'
Składy:
Pogoń Szczecin: Binkowski - Zawadzki, Dymek, Skrzypek, Woźniak, Wólkiewicz (80' Rydzak), Parzy, Sobczyński, Przewoźniak (46' Kosakowski), Posmyk (46' Ropiejko), Kowal.
Lechia Zielona Góra: Twarowski - Jasiński, Figiel, Duchnowski, Topolski (89' Pawliczak), Sztonyk, Markowski, Świtaj, Głowania, Jeremicz, Maślenik (77' Piskorski).
Żółte kartki: Kowal (Pogoń) oraz Figiel (Lechia).
Sędzia: Sylwester Tuszer (Gdynia).
Widzów: 1800.