Koszmarna gra Hamburgera SV, historyczny spadek nieunikniony? "Katastrofa, brakuje jakości"

"Tej drużyny już nic nie uratuje" - piszą niemieckie media po kolejnej klęsce zespołu Berta van Marwijka. Trener nie musi obawiać się o posadę, a Rafael van der Vaart winę bierze na siebie i kolegów.

Jedynym niemieckim zespołem, który we wszystkich 51 sezonach Bundesligi występował w najwyższej klasie rozgrywkowej, jest Hamburger SV. Z tego względu klub zyskał za naszą zachodnią granicą przydomek Dinozaury. Już za kilka miesięcy zespół z Imtech-Arena może jednak po raz pierwszy w historii zostać zdegradowany do 2. Bundesligi.

Hamburczycy fatalnie rozpoczęli rundę rewanżową, ulegając 0:3 Schalke i 0:3 Hoffenheim. Kibiców martwi przede wszystkim styl gry zespołu Berta van Marwijka, który praktycznie nie stwarza dogodnych sytuacji bramkowych i popełnia szkolne błędy w defensywie. W sobotę na Rhein-Neckar Arena Rafael van der Vaart i spółka osiągnęli aż 67 procent posiadania piłki, ale z tej przewagi nie wynikło zupełnie nic!

Niemiecka prasa nie ma wątpliwości - jeśli HSV w krótkim czasie nie wyjdzie z dołka, z hukiem spadnie z Bundesligi. - Nasz największy problem to łatwe tracenie goli. Tak nie można grać, przy drugiej bramce dla Hoffenheim zawodnicy zachowali się jak amatorzy - kręci głową bezradny van Marwijk, który nie zamierza jednak podać się do dymisji: - Nie jestem typem osoby, która się poddaje. Zmiany trenera pod uwagę nie bierze również dyrektor sportowy Oliver Kreuzer.

[i]

- W mojej ocenie trener nie jest niczemu winny. Wiemy, jakiej gry od nas chce, ale nie potrafimy tego wykonać. Prezentujemy się źle, brakuje nam jakości. Nie da się patrzeć na to, w jaki sposób tracimy bramki. Z Hoffenheim była katastrofa[/i] - tłumaczy van der Vaart. Na kolegów z defensywy wścieka się również skrzydłowy Hakan Calhanoglu. - Nie rozumiem, dlaczego obrońcy są tak zdekoncentrowani i tak łatwo dają sobie wbić gole - zastanawia się 20-latek.

Trzykrotni mistrzowie Niemiec w 20. serii gier podejmą Herthę Berlin, a tydzień później zagrają z outsiderem z Brunszwiku. Zespół ma zatem dogodną okazję do zdobycia cennych punktów, ale by tak się stało, szyki muszą zewrzeć przede wszystkim stoperzy: Heiko Westermann, Jonathan Tah, Lasse Sobiech oraz wracający do zdrowia po kontuzji Johan Djourou.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Komentarze (1)
avatar
jerrypl
2.02.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jak się oddaje Rudnevsa to potem nie ma komu strzelać:) A Rudnevs już dwie brameczki w dwóch meczach dla nowego klubu.