Gong dla Korony w ostatniej chwili

Wykorzystany przez Ivicę Vrdoljaka w 83. minucie rzut karny okazał się dla Korony istnym gongiem, po którym kielczanie już nie byli w stanie odrobić strat.

Do tej pory w starciach Legii Warszawa i Korony Kielce nie brakowało bramek i emocji. Tym razem nie brakowało upomnień wręczonych przez arbitra. W wyniku jego decyzji obie drużyny grały w "10". Po starciu z Pawłem Golańskim boisko opuścił Władimir Dwaliszwili. - Zostałem uderzony w klatkę piersiową, a nie należę do zawodników, którzy udają na boisku. Myślę, że Dwaliszwili jest na tyle inteligentną osobą, że przeanalizuje tę sytuację i dojdzie do tego, że uderzenie nastąpiło - przyznał poszkodowany Koroniarz. - Normalna sytuacja meczowa: gdzieś tam się szarpaliśmy, a piłka chyba już była w rękach naszego bramkarza. Dwaliszwili wykonał niefortunny ruch, zostałem uderzony w splot i dlatego upadłem, nie ma co tego roztrząsać. Gdyby tak było w drugą stronę, to sędzia również by się nie pomylił w ocenie sytuacji dając czerwoną kartkę - opisał Golański.

Korona za czasów Leszka Ojrzyńskiego, a ta od Jose Rojo Martina różni się w sposobie gry. Niekiedy pojawiają się opinie, że drużyna gdzieś zatraciła boiskowy pazur. - Nie zagraliśmy bojaźliwie, bo takie było założenie, żeby grać wysoko wtedy, kiedy pojawi się taka możliwość, a kiedy trzeba było wrócić na swoją połowę, to tak też graliśmy. Wiadomo, że Legia jest dobrym zespołem i ma bardzo dobrych piłkarzy. Zdawaliśmy sobie sprawę z atutów rywala, przede wszystkim Miro Radović to postać nakręcająca grę Legii, próbowaliśmy go odcinać, przez większość meczu się to udawało, bo Legia miała tylko jedną stuprocentową okazję i nie stworzyła wielu groźnych sytuacji - z tego można być zadowolonym, a z rezultatu nie, bo wracamy do Kielc ze świadomością przegranego spotkania - ocenił obrońca ekipy ze świętokrzyskiego.

Golański nie wykluczył, że dopiero dokładna analiza pomeczowa da odpowiedź na to, czy w niektórych sytuacjach on i jego koledzy mogli zachować się inaczej na boisku.  - Czasami sytuacje tak się układają, że w danym momencie ciężko jest podjąć jakąś lepszą decyzję; to są ułamki sekund a w głowach piłkarzy są różne myśli. Graliśmy też na tyle, na ile pozwalał nam przeciwnik, ale taka jest piłka. 

- Możemy być zadowoleni z tego, że stworzyliśmy kilka zagrożeń pod bramką Kuciaka, który też wybronił chyba ze dwa strzały, a z drugiej strony jesteśmy smutni, bo dostaliśmy gonga w ostatniej chwili - zaznaczył zawodnik złocisto-krwistych.

Paweł Golański podkreślił, że Korona nie będzie odstawiała nogi na boisku w żadnym ligowym spotkaniu. - Piłka nożna jest dla mężczyzn. Jeśli spojrzymy na inne ligi, to tam też się nie głaskają na boisku. To jest ostra walka, bo każdy chce wygrać, każdy ma swoje ambicje, kibice również liczą na to, że drużyna będzie walczyła od początku do końca. 

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: