Mirosław Jabłoński: By walczyć o awans, potrzeba wzmocnień

W ubiegłą niedzielę piłkarze Wisły Płock wywalczyli jeden punkt w wyjazdowym meczu z Widzewem Łódź. Okoliczności, w jakich Nafciarze doprowadzili do remisu, były jednak niesamowite. Do 90. minuty przegrywali 0:2, by zdobyć dwa gole w ciągu 60 sekund. Trener płocczan, Mirosław Jabłoński nie kryje radości z takiego obrotu sprawy i przyznaje, że punkty zdobywane w taki sposób mają ogromną wartość.

W tym artykule dowiesz się o:

- Trudno mówić, że przy stanie 0:2 wierzyłem jeszcze w remis. Starałem się jednak zrobić wszystko, byśmy strzelili choć jednego gola. Dokonałem zmian, wprowadzając na boisko szybkich zawodników. Już przed meczem wiedzieliśmy, że Widzew w końcówce nieco osłabnie i i to się potwierdziło. Cieszę się bardzo, że mój zespół zagrał do końca i udało się wywalczyć podział punktów. Trochę w tym szczęścia, a trochę zasługi zawodników; również tych z Łodzi, którzy już chyba uwierzyli, że nic im nie może odebrać zwycięstwa - powiedział serwisowi SportoweFakty.pl szkoleniowiec Wisły, Mirosław Jabłoński.

Opiekun Nafciarzy nie kryje, że remis wywalczony w tak niesamowity sposób znacznie poprawia morale w zespole. - Dla nas jest to oczywiście budujące, a dla drużyny rywala trudne do przełknięcia. Gdybyśmy to my do 90. minuty prowadzili 2:0 i zremisowali 2:2, nastroje byłyby zgoła odmienne. Cieszę się jednak, bo moi piłkarze pokazali, że Wisła to drużyna z charakterem. Ambicji nam nie brakuje. Tak było również w innych meczach, jak choćby w Świnoujściu, gdzie przegrywaliśmy wysoko 1:4, a mimo to mogliśmy zmniejszyć rozmiary porażki. Naszym problemem jest czasami brak waleczności i tu należy szukać przyczyn niektórych niepowodzeń.

W najbliższą sobotę rywalem Wisły będzie pogrążona w kryzysie Stal Stalowa Wola. Wydaje się zatem, że Nafciarze mają doskonałą okazję na zainkasowanie trzech punktów i zbliżenie się do czołówki I ligi. - Nie byłbym taki pewny, że czeka nas łatwy mecz. Kilka tygodni temu do Płocka przyjechał Dolcan Ząbki i wszyscy skazywali go na pożarcie. Tymczasem beniaminek wygrał 1:0. Kluczową kwestią jest to, by zawodnicy mieli świadomość, że nie ma łatwych spotkań. Nawet jeśli przewyższamy jakiegoś rywala umiejętnościami, to w I lidze nie zawsze wystarcza to do zainkasowania kompletu punktów. Do walorów technicznych trzeba dołożyć walkę na boisku i mam nadzieję, że skoro jesteśmy bogatsi o doświadczenia choćby z meczu z Dolcanem, podobnych błędów przeciwko Stali już nie popełnimy - stwierdził Jabłoński.

Runda jesienna dobiega końca i Nafciarze mają już za sobą pojedynki ze ścisłą czołówką stawki. W czterech meczach płocczanie zainkasowali w sumie cztery oczka (zwycięstwo z KGHM Zagłębiem Lubin, remis z Widzewem Łódź i porażki z Podbeskidziem Bielsko-Biała oraz Koroną Kielce).

Jak Mirosław Jabłoński na tle pretendentów do awansu ocenia potencjał swojej drużyny? - Przed sezonem byłem optymistą, ale liga nieco zweryfikowała możliwości Wisły. Widać, że do poziomu, który gwarantowałby wywalczenie awansu, nieco nam brakuje. Z Zagłębiem wprawdzie wygraliśmy, ale mecz był wyrównany, natomiast w Łodzi, mimo remisu, byliśmy zespołem słabszym i nie ma co tego ukrywać. Niewątpliwie przy obecnym stanie personalnym o awans będzie nam niezwykle trudno. Dlatego zimą usiądziemy do rozmów i będziemy myśleć nad wzmocnieniami. Priorytetem jest rozszerzenie kadry. Cierpimy na deficyt dublerów i gdy przychodzą kontuzje lub kartki, piłkarz, który wchodzi do podstawowego składu, nie zawsze gwarantuje wysoki I-ligowy poziom. Nie chciałbym już teraz rozwodzić się nad konkretnymi pozycjami, które chcemy wzmocnić, bo byłoby to niezręczne w stosunku do drużyny. Obraz naszych możliwości już jednak znam, dlatego po rundzie postaram się dokonać kilku ruchów kadrowych - zakończył Jabłoński.

Po szesnastu kolejkach Wisła zajmuje 8. miejsce w tabeli i do liderującego Zagłębia Lubin traci dwanaście punktów. W najbliższą sobotę Nafciarze zmierzą się na własnym stadionie ze Stalą Stalowa Wola.

Komentarze (0)