Bydgoszczanie na mecz w Kielcach udali się z nadzieją na powiększenie swojego dorobku punktowego. - Po pierwszej połowie na pewno bylibyśmy zadowoleni z remisu. W drugiej jednak graliśmy w przewadze i szkoda, że nie udało nam się strzelić bramki na 2:1. Na pewno chcieliśmy wygrać ten mecz - ocenił 90 minut rywalizacji Łukasz Nawotczyński.
Goście dość szybko, bo już w pierwszym kwadransie, stracili bramkę. Z minuty na minutę - w dużej mierze dzięki coraz gorszej dyspozycji kielczan - zaczęli jednak zyskiwać optyczną przewagę. Dla 31-latka sposób w jaki złocisto-krwiści prezentowali się na własnym stadionie nie był zaskoczeniem. - Wydaje mi się, że wszystkie zespoły z którymi będziemy grać będą się cofać, ponieważ chłopcy z przodu dobrze operują piłką. Wiadomo, że jak się strzela bramkę to zaczyna się odrobinę cofać aby wciągnąć przeciwnika na własną połowę i próbować skontrować.
W końcówce Zawisza grał w przewadze jednego zawodnika. Siergiej Pilipczuk wyleciał z boiska po tym jak ostro potraktował właśnie Nawotczyńskiego. - Wydaje mi się, że czerwona kartka była zasłużona. Musiałbym to jeszcze raz obejrzeć, ale zawodnik z Kielc wszedł we mnie na dwóch wyprostowanych nogach - komentował obrońca.
Remis na Kolporter Arenie nie pozwolił tegorocznemu beniaminkowi awansować w tabeli T-Mobile Ekstraklasy. Były zawodnik m.in. Korony (rozegrał w jej barwach 6 meczów) ma świadomość tego, że to nie koniec walki o najlepszą ósemkę. - Cały czas mamy 4 punkty przewagi nad kielczanami, więc można powiedzieć, że możemy przegrać jeden mecz więcej. Inne zespoły na pewno nie powiedziały jednak ostatniego słowa i do końca będzie ciężka gra - uważa.
jeszcze trochę wysiłku