24 sierpnia 2013 roku to data, którą warto zapamiętać. Wtedy Sandecja przegrała 0:3 z Arką Gdynia i od tego momentu nie zaznała już goryczy porażki u siebie. To były początki pracy trenera Ryszarda Kuźmy w Nowym Sączu. Drużyna pod jego wodzą przeszła sporą metamorfozę i jest piątą siłą I ligi, a licząc cały sezon zajmuje siódme miejsce. To zasługa między innymi dobrej postawy na stadionie im. Ojca Władysława Augustynka. Poległy tam już takie drużyny, jak GKS Katowice, GKS Bełchatów, Olimpia Grudziądz, czy Dolcan Ząbki. - To już historia, a statystyki nie muszą być normą. Nie pozostaje nam nic innego, jak ciężko pracować - powiedział Kuźma.
Teraz rywalem będzie Górnik Łęczna, który w 20 meczach zgromadził 39 punktów i przewodzi w tabeli. Sandecja będzie chciała obronić swoją twierdzę. - Już sam fakt gry przed własną publicznością mocno nas mobilizuje - zapewnił pomocnik Sebastian Szczepański. - Mamy na tyle mocny zespół, że postawimy się Górnikowi. Zawodnicy, którzy przyszli są dużymi wzmocnieniami. Tworzymy kolektyw na boisku - dodał.
Po zremisowanym 2:2 meczu z Miedzią Legnica sądeczanie mieli sporo problemów kadrowych. Przedwcześnie musiał zakończyć to spotkanie Tomasz Margol z powodu urazu stawu skokowego. Występ pomocnika w niedzielę jest wykluczony. - Jest taka szansa, że po niedzieli wróci do treningów - tłumaczy szkoleniowiec Sandecji. Podobnej kontuzji nabawił się w ubiegłą sobotę jeden z najważniejszych zawodników, lewy obrońca Adam Mójta. W jego przypadku wieści są bardziej pozytywne. - Trenuję od czwartku, ale odczuwam jeszcze jej skutki kontuzji. Przy strzałach wewnętrzną częścią stopy nie odczuwam bólu. Gorzej jest przy uderzeniach prostym podbiciem, już nie wspominając o starciach, kontaktach. Chcę grać, ale nie za wszelką cenę - powiedział najlepszy strzelec Pasów. Kilku piłkarzy z Nowego Sącza zmagało się jeszcze z grypą, ale wszyscy wrócili już do treningów.