Od początku spotkania Śląska Wrocław z Górnikiem Zabrze stroną przeważającą w tej potyczce byli gospodarze. Zawodnicy WKS-u prowadzili po bramce Marco Paixao z 25. minuty. Goście cierpliwie czekali na swoją szansę i w 80. minucie doprowadzili do wyrównania. - Zaczęliśmy mecz nie najlepiej. Mieliśmy grać troszkę wyżej, mieliśmy przejąć zespół Śląska w środkowej strefie, zagęścić pole gry i tam próbować nawiązać walkę. Stanęliśmy trochę niżej, co skutkowało tymi dośrodkowaniami, które tak sieją spustoszenie, nie tylko w szeregach Górnika. Myślę, że z każdą minutą było trochę lepiej, ale przytrafiła nam się właśnie strata bramki po tej akcji, o której mówiłem przed chwilą - powiedział trener drużyny z Zabrza.
- Całe szczęście, że zespół nie zwątpił i to morale, o których tak się dużo mówi, zadziałało - to znaczy były na dobrym poziomie. W drugiej połowie ten obraz gry wyrównał się na tyle, że zdołaliśmy doprowadzić do remisu. Nie omieszkam tutaj wspomnieć - dzięki dopingowi naszych kibiców, którzy tak licznie stawili się tutaj na stadionie we Wrocławiu
- skomentował Józef Dankowski.
Dankowski w roli trenera zabrzan zastępuje Roberta Warzychę, który nie ma licencji na pracę w T-Mobile Ekstraklasie. Szkoleniowiec ten pracuje w Górniku od kilku lat. Najpierw prowadził drużynę Młodej Ekstraklasy, a kiedy rozgrywki zlikwidowano, przejął zespół III-ligowych rezerw klubu z Roosevelta. Z trójkolorowymi barwami Dankowski związany był także jako zawodnik. Sięgał z górniczą drużyną po cztery tytuły mistrza Polski oraz Superpuchar kraju. Następnie prowadził samodzielnie kilka klubów ekstraklasy i I ligi m.in. Górnika, Piasta Gliwice czy GKS BOT Bełchatów oraz był asystentem trenerów w Zabrzu, Gliwicach i Katowicach.
Gola dla Górnika w meczu ze Śląskiem strzelił Bartosz Iwan, który upodobał sobie zdobywanie bramek na Dolnym Śląsku. - Przyznam szczerze, że aż tak głęboko w to nie wchodziliśmy. Natomiast jesteśmy zadowoleni, że Bartek coś wnosi do zespołu w momencie, gdy musi pomóc. To zadanie spełnił - wyjaśniał Dankowski.
- To nie ma znaczenia czy to wpadnie po strzale głową, czy po strzale nogą. Być może też zawodnicy Śląska ustawili się, że to będzie uderzenie głową, natomiast Bartek zachował się dobrze - dodał szkoleniowiec.