- Stworzyliśmy sobie o wiele więcej klarownych sytuacji niż Legia. Rywale wyprowadzali zaś bardzo dobre kontry i z jednej z nich padła bramka. Nie zmienia to jednak faktu, że to my kreowaliśmy grę i tylko sobie zawdzięczamy, że nie wygraliśmy tego spotkania. To bardziej my przegraliśmy niż Legia wygrała - podsumowuje niedzielne spotkanie przy Łazienkowskiej 25-letni piłkarz.
Według młodszego z braci Brożków, kluczową dla spotkania sytuacją było zdobycie wyrównującego gola przez Legię w 38. minucie gry, czyli zaledwie cztery minuty po wyjściu na prowadzenie przez wiślaków. - To była dziwna sytuacja, bo daliśmy się zaskoczyć po stałym fragmencie gry z połowy boiska, a grając z tak klasowym zespołem, nie może się coś takiego przytrafiać. Ta bramka podcięła nam skrzydła, co dało się zauważyć niemal od razu. My zamiast utrzymywać się przy piłce i kontrolować grę po wyjściu na prowadzenie, daliśmy Legii pole do popisu, a ona to wykorzystała - mówi pochodzący z Kielc gracz, który dodał, że gdyby Wisła utrzymała prowadzenie do przerwy, to wywiozłaby ze stolicy przynajmniej punkt. - A mogliśmy nawet wygrać - zapewnia.
Broniąca tytułu mistrzowskiego ekipa Białej Gwiazdy spadła po tym meczu na trzecie miejsce w ligowej tabeli, a jeśli zwyciężyłaby, odskoczyłaby nieco rywalom. - Wiedzieliśmy, że może się wyklarować fajna dla nas sytuacja w tabeli. Ta porażka trochę nam ją komplikuje, ale zostało 20 spotkań i stać nas na to, aby obronić tytuł - przekonuje Paweł Brożek. - Mam nadzieję, że wyciągniemy z tego jakieś wnioski, chociaż z drugiej strony ligę wygrywa się przede wszystkim dzięki punktom w meczach z teoretycznie słabszymi rywalami - kończy reprezentacyjny napastnik.