Antoni Łukasiewicz: Lech był pod presją kibiców

Śląsk Wrocław w tym sezonie prezentuje się bardzo dobrze. Po dziesięciu kolejkach ma na swoim koncie siedemnaście punktów i zajmuje piąte miejsce w tabeli. W sobotę dość nieoczekiwanie podopieczni Ryszarda Tarasiewicza zremisowali w Poznaniu z Lechem 1:1.

Michał Jankowski
Michał Jankowski

Przed meczem mało kto dawał szanse wrocławianom, tym bardziej, że szkoleniowiec Śląska nie mógł skorzystać z usług kilku podstawowych zawodników. Gdy Lech już w 6. minucie strzelił gola, wydawało się, że losy meczu będą przesądzone. - Szybko straciliśmy bramkę, ale mecz trwa 90 minut. Zarówno ja, jak i Darek Sztylka tonowaliśmy nastroje, aby niepotrzebnie się nie podpalać. Lech na początku narzucił nam swój styl gry, ale udało nam się opanować sytuację, zaczęliśmy grać i groźnie kontratakować - mówi Antoni Łukasiewicz.

Niepodziewanie w 29. minucie goście doprowadzili do wyrównania. - Szybko rozegraliśmy rzut wolny. Krzysiek Ulanowski znakomicie podał piłkę do Janusza Gancarczyka, a ten już tylko dopełnił formalności - wspomina bramkę zawodnik Śląska.

Lech miał przewagę w całym spotkaniu. Wrocławianie skupili się głównie na zmasowanej obronie, ale momentami bardzo groźnie kontratakowali i mogli pokusić się nawet o zdobycie drugiej bramki. - W drugiej połowie Marek Gancarczyk miał sytuację. Ostatnie minuty były nerwowe w naszym wykonaniu. Lech grał u siebie i był pod presją kibiców. Musiał walczyć o całą pulę, więc mocno się cofnęliśmy - dodaje Łukasiewicz.

Spotkanie zakończyło się remisem 1:1, który satysfakcjonuje tylko i wyłącznie drużynę Śląska. - Wynik 1:1 jest pozytywny. Zawsze jest jednak jakiś niedosyt. W każdym meczu można zrobić coś lepiej. Nie jesteśmy Barceloną, która wygrywa i nie ma do siebie zastrzeżeń. To spotkanie w naszym wykonaniu wyglądało jednak bardzo dobrze i trzeba cieszyć się z remisu - uważa Łukasiewicz.

Mimo optycznej przewagi, Lech nie potrafił poważniej zagrozić bramce Śląska, który skutecznie bronił się i nie pozwolił poznaniakom rozwinąć skrzydeł. - Wiedzieliśmy, że Lech ma przede wszystkim bardzo mocny środek. Lubią grać kombinacyjnie, krótko i szybko. Zarówno Stilić, Murawski, jak i Bandrowski dużo operują w środku pola i są bardzo ruchliwi. Trochę było z tym problemu, ale w drugiej połowie wiedzieliśmy jak temu wszystkiemu się przeciwstawić. Trener uczulał nas, aby być w środku i nie dać się wyciągać w boczne sektory boiska - zakończył Antoni Łukasiewicz.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×